MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wszystkie krzesła Brunona Miecugowa

Redakcja
Rzekł: “Dobrze siedzisz, młody"... To wszystko, co pozostało, co naprawdę mi pozostało z pierwszego z nim spotkania.

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Trzy do dziś uparcie chodzące po głowie słowa, wtedy nie do pojęcia. Cała reszta tamtego dnia sprzed lat kilkunastu jest już dziś zupełnie nieruchoma. Pamiętam tylko słowa trzy. I jeszcze jak po wieczności pięciominutowego milczenia tym samym, dziwnie pociemniałym głosem dodał: “Dobrze siedzisz i dobrze się z tobą siedzi". Zmierzchało?
Tak. Rankiem w eseju Leszka Kołakowskiego “Kapłan i błazen" przeczytałem: “Opowiadamy się za filozofią błazna, a więc za postawą negatywnej czujności wobec absolutu jakiegokolwiek". Wczesnym popołudniem zaś, kiedy już byliśmy sobie w redakcyjnej palarni na trzecim piętrze przedstawieni, Bruno Miecugow wstał i powiedział: “Chodź..." Nie miałem wątpliwości - ruszył się wedle mądrości pewnego starego, przez Sławomira Mrożka narysowanego chłopka, co leżąc duma: “Jak wstanę - to się położę". I rzeczywiście.
Jak wstanę, to usiądę... Więc windą na parter, dalej Poczta Główna, później kawałek Sienną w stronę Wielkiej Płyty, wreszcie - ulga. Gospoda “Młyn". Nie można było nie wejść, nie można było nie usiąść. W końcu szmat drogi za nami - a tu dwa wolne krzesła zapraszają. Więc się weszło, zasiadło się. Pan starszy, mistrz obsługiwania w ciemno, podał bez słów. A po chwili, raczej dłuższej, niż krótszej, trzy dziwnie ciemnym głosem wypowiedziane przez Brunona słowa, wtedy dla mnie nie do pojęcia. Kiedy zacząłem rozumieć? Rychło. Po “Młynie" była “Gruszka".
Prędko zacząłem rozumieć, że w tym pasowaniu mnie przez Brunona na rycerza krzeseł, w istocie nie o mnie, lecz o niego szło. O to zwyczajnie, że dobrze jest posiedzieć z kimś, komu się nie spieszy. (Że na mnie padło - detal). I stąd dziwna ciemność w głosie jego. Bo jak nie ciemnieć, szukając i znajdując wolne miejsca w świecie nowym, który ni sekundy na dupie usiedzieć spokojnie nie potrafi?
Był jedną z ostatnich postaci wymierającego gatunku wędrowców, co idą, by usiąść. Jednym z ostatnich włóczykijów zawsze wypatrujących krzesła, gdzie można zastygnąć i słuchać nieogarnionego buczenia świata. Tak życie całe szedł, nie mam co do tego wątpliwości. Przecież po “Młynie" i “Gruszce" zdarzył się nam tamtego dnia pamiętnego “Zwis" jeszcze, “Zwis" i “Dym". A dalej - jak długie lata wcześniej - dni następne, kolejne trasy, pluton uroczych krzeseł. Aż wreszcie już nie chciało mu się dalej chodzić, by siadać i łowić nieogarnione opowieści wszystkiego i wszystkich.
W cytowanym eseju Kołakowski, który odszedł kilka, kilkanaście godzin przed minutą śmierci Brunona, powiada: “W postawie błazna /.../ dochodzi do skutku to, co jest możliwością tylko, zanim zaistnieje faktycznie. Bo też nasze myślenie o rzeczywistości jest także częścią tej rzeczywistości, nie gorszą od innych." Bruno, felietonista - błazen nad błaznami - wyjątkowa część rzeczywistości, chodził, by siadać i słuchać, gdyż tylko tak można pisać sensownie. Lecz słuchanie buczenia globu to nie wszystko. Trzeba jeszcze mieć cierpliwość czekania na dźwięk w sobie, co będzie odpowiedzią na ul ulicy. Cierpliwość czekania na - jak u Bruna - intonację felietonu, rytm satyrycznego wiersza, rym morderczo śmiesznego epitafium, układanego o trzeciej w nocy w “Feniksie" bądź “Cyganerii".
Z grubsza - taki był. Był - tak. Od krzesła do krzesła. W “Feniksie", “Cyganerii", “Francuzie" i “Warszawiance", w redakcjach i pociągach, w samochodach, na ławkach, w przeciągach i upałach, z każdym i z nikim, zawsze i wszędzie. Szedł, by usiąść i usłyszeć siebie. Lecz nade wszystko wiedział, że siebie nie da się usłyszeć, nie wysłuchawszy brzmień, pieśni, jęków, mruczeń cudzych. Słuchał więc. Szedł, by usiąść. Siadał, by otworzyć swe uszy. I do końca był znakomitą chwiejnością. Że ostatni raz Kołakowskiego przytoczę: dobrocią bez pobłażliwości uniwersalnej, odwagą bez fanatyzmu, inteligencją bez zniechęcenia i nadzieją bez zaślepień.
Czy warto, niepodrabialny Bruno, stawiać teraz młodym wilkom dziennikarstwa pytanie, czy wiedzą, że pisać, to słuchać? Żartowałem... Lepiej, jak pójdę i usiądę. Bóg da - usłyszę coś. Nie da - wrócę jutro. Dziękuję, Bruno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski