Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ze stalą i betonem na bobry

Paweł Szeliga
Bobry potrafią podciąć każde drzewo - mówi Piotr Mróz. - Zniszczyły już prawie wszystkie rosnące wokół stawów, więc szukając pożywienia wchodzą na posesje. Trudno się przed nimi uchronić
Bobry potrafią podciąć każde drzewo - mówi Piotr Mróz. - Zniszczyły już prawie wszystkie rosnące wokół stawów, więc szukając pożywienia wchodzą na posesje. Trudno się przed nimi uchronić Fot. Stanisław Śmierciak
Nowy Sącz. W ciągu roku populacja bobrów na Sądecczyźnie zwiększyła się o jedną trzecią. Jest ich już 400. Piotr Mróz desperacko broni przed nimi posesji. Do walki używa betonowych płyt i stalowej siatki. Uzyskanie zgody na odstrzał jest prawie niemożliwe

Kilkanaście tysięcy złotych na ochronę posesji przed bobrami wydał Piotr Mróz z ulicy Dunajcowej w Nowym Sączu.

W ciągu pięciu lat gryzonie zniszczyły hektar lasu i wycięły w pień wszystkie drzewa z jego ogrodu. - Na te szkodniki nie ma mocnych - załamuje ręce właściciel.

Ma kłopot, gdyż wybudował dom niedaleko stawów heleńskich. Bobry masowo budują tam żeremia i wdzierają się na prywatne posesje.

Tony betonu, świerki i stalowy płot
Zimą zdesperowany gospodarz postanowił, że nie podda się żarłocznym zwierzakom. Zwiózł 150 ton betonowych płyt, by utrudnić im wejście na posesję. Dodatkowo teren ogrodził stalową siatką. Dla pewności wpuścił metr pod ziemię, aby zniechęcić gryzonie do podkopów. Wzdłuż płotu posadził 80 świerków.

- Muszę się jakoś ratować, bo te szkodniki zmieniły już w pustynię całą okolicę - podkreśla Piotr Mróz. I pokazuje rozległy obszar, na którym jeszcze niedawno rósł las. Obok są stawy, zasiedlone przez bobry. Wokół leżą ścięte nawet okazałe jesiony, których drewno jest prawie tak twarde jak kamień.

- Nic się nie uchowa przed ich mocnymi siekaczami - mówi nam mężczyzna. - Na Mazurach dorosła samica zaatakowała gospodarza, który próbował ją przegonić i odgryzła mu rękę. Bóbr wielkością niewiele ustępuje owczarkom niemieckim. Należy się go bać.

Rosnąca szybko bobrza populacja niepokoi leśników. Ostatnia inwentaryzacja zwierzyny wykazała, że na Sądecczyźnie tych gryzoni jest już ponad 400, a więc o jedną trzecią więcej niż przed rokiem.

Bobry boją się tylko wilków
- Bóbr jest pod prawną ochroną, a ponieważ poza wilkiem nie ma naturalnych wrogów, to bez przeszkód się rozmnaża - mówi w rozmowie z "DP" Zbigniew Gryzło, nadleśniczy Nadleśnictwa Nawojowa. - W Nowym Sączu i okolicy czuje się znakomicie, stawy gwarantują idealne warunki do życia.

Zaczęło się od czterech sprowadzonych tu sztuk
Nadleśniczy podkreśla, że jeszcze 20 lat temu bobrów na Sądecczyźnie w ogóle nie było. W okolicy Radocyny i Gorlic introdukowano tego gryzonia, a potem cztery sztuki sprowadzono do naszego regionu. 400 żyjących obecnie sztuk to ich potomkowie.

Za straty spowodowane przez chronione gryzonie płaci skarb państwa. W Małopolsce zajmuje się tym Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Krakowie. Co roku spływa do niej od 180 do 240 wniosków o odszkodowania, których wartość sięga od 300 do 600 tys. zł. Większość dotyczy terenów nizinnych.

W Nowym Sączu kwota odszkodowań wynosi około 25 tys. zł rocznie.

Zgodę na odstrzał wydaje się rzadko
Paweł Kwapisz z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska przyznaje, że wyeliminowanie bobrów z okolicy ludzkich siedzib jest trudne. Dyrekcja ma wprawdzie możliwość wydania zgody na odstrzał bobra, ale wydaje je niezmiernie rzadko.

- Przypominam sobie chyba tylko jeden taki przypadek z rejonu Tarnowa - mówi Zbigniew Gryzło. - U nas, o ile wiem, raczej podobnego nie było.

Piotr Mróz zrezygnował ze starań o odszkodowanie i zamiast wypełniać papiery, sam postanowił bronić gospodarstwa przed gryzoniami. Budowę umocnień z betonu i stali już kończy. Potem będzie wdrażał kolejne rozwiązania.

- Po terenie będzie biegał pies co najmniej tak duży jak owczarek - zapowiada Mróz. - Bobry się takich zwierzaków autentycznie boją, bo przypominają im wilki.

Fakty

Lisów musiało ubyć
Jedynym gatunkiem na Sądecczyźnie, którego populacja obniżyła się w ciągu roku z 1300 do 1000 sztuk jest lis.

Myśliwi odstrzelili go więcej, by ratować głuszce objęte ścisłą ochroną. Od sześciu lat głównie w okolicy Jaworzyny Krynickiej, kosztem ponad miliona złotych, realizowana jest reintrodukcja tego rzadkiego ptaka.

Do tej pory wypuszczono w terenie 100 sztuk głuszców, 20 proc. zadomowiło się tam na stałe. Nadleśniczy Gryzło podkreśla, że to dobry wynik.

Jenota dwa razy więcej
Dużym zmartwieniem leśników jest gwałtowny przyrost populacji jenota, który przywędrował do nas ze wschodu.

Drapieżnik sprowadzony z Dalekiego Wschodu do Związku Sowieckiego ze względu na wartościowe futro wymknął się spod kontroli i zaczął migrować na zachód.

W 2013 r. na Sądecczyźnie doliczono się 12 jenotów, rok później było ich już 20. Populację tego obcego u nas gatunku trudno regulować, ponieważ jest to zwierzę aktywne nocą. Odstrzał jest zatem niezwykle trudny.

Jenot dziesiątkuje ptactwo. Chętnie zjada też jaja głuszca, który nie buduje gniazd na drzewach, tylko na ziemi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski