Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcą tanio i wygodnie ugościć niepełnosprawnych pod Wawelem

Piotr Drabik
Piotr Drabik
38-letni Krzysztof i 44-letnia Monika nie poddają się i krok po kroku dążą do powstania hostelu
38-letni Krzysztof i 44-letnia Monika nie poddają się i krok po kroku dążą do powstania hostelu fot. Michał Gąciarz
Inicjatywa. Ona - pełna pomysłów marzycielka otwarta na potrzeby innych. On - przedsiębiorca udzielający się społecznie. Pomimo, że patrzą na świat z zupełnie innej perspektywy, Monikę Kącką i Krzysztofa Potyrę połączyła idea stworzenia w Krakowie hostelu dla niepełnosprawnych.

Kiedy dwa lata temu rozmawialiśmy z poruszającą się od urodzenia na wózku inwalidzkim Moniką Kącką, mieszkała praktycznie na ulicy. Od tego czasu w jej życiu zmieniło się wszystko. Tylko jedno zostało tak samo - Monika chce nadal otwierać niepełnosprawnych na Kraków. Teraz ma w tym pomóc specjalnie przystosowany dla ich potrzeb hostel.

- To będzie baza noclegowa dla osób z różnymi niepełnosprawnościami, nie tylko jeżdżących na wózkach - tłumaczy 44-letnia Monika. Podobne miejsce miała okazję zobaczyć osiem lat temu podczas pobytu w Holandii. W ramach wymiany międzynarodowej, jako rehabilitantka społeczna.

Jak wspomina, tamten ośrodek prowadziła 4-osobowa rodzina Holendrów. Poza hotelem dla niepełnosprawnych, obok był również sklep spożywczy oraz piekarnia. - Obiekt był całkowicie przystosowany nawet dla niewidomych. Bardzo mi się to spodobało i pomyślałam, że kiedyś chcę to przenieść na polskie realia - mówi Monika Kącka.

Nigdy się nie poddała

Jak podkreśla, idea uruchomienia taniego hostelu dla niepełnosprawnych, wynika również z własnego doświadczenia. Monika od najmłodszych lat jest zmuszona obserwować świat z perspektywy wózka inwalidzkiego. Przez komplikacje podczas porodu kleszczowego, doszło do uszkodzenia jej rdzenia kręgowego.

Okazało się ono na tyle poważnie, że Monika została sparaliżowana od pasa w dół. Pomimo wielu życiowych przeciwności, zawsze starała się wyjść na prostą. Ukończyła dwa kierunki studiów m.in. rehabilitację społeczną, zna kilka języków obcych i uprawiała taniec towarzyski na wózku. Z Mazur na stałe przeniosła się do Krakowa. Przez lata mogła liczyć na wsparcie wielu ludzi. Jednak nie wszyscy w jej otoczeniu mieli tak czyste intencje. Część rodziny wykorzystała jej niepełnosprawność i bez jej wiedzy zaciągała kredyty. Długi rosły, a Monika praktycznie wylądowała na ulicy. Tylko czasami za ostatnie grosze wynajmując pokoje w akademikach.

Po dwóch latach wszystko się zmieniło na lepsze. - Przede wszystkim teraz mam gdzie mieszkać. W budynku jest winda i podjazd do klatki schodowej. Dzięki temu jestem niezależna - opowiada nam 44-latka.

Jej największym marzeniem było zebranie pieniędzy na eksperymentalną terapię w Monachium. Polega ona na uzupełnianiu ubytków w rdzeniu kręgowym komórkami macierzystymi.

- Mam 70 proc. szans na powodzenie leczenia, ponieważ mój niedowład dotyczy tylko układu ruchu - tłumaczy Monika. Szukała wsparcia gdzie się tylko dało - odbijała się od drzwi niechętnych przedsiębiorców, organizowała charytatywne aukcje i odkładała każdą zebrany grosz. Upór i determinacja w końcu przyniosły efekt.

Monika jest już po badaniach kwalifikacyjnych i wstępnym wszczepie komórek. - Teraz, trzymając się poręczy, mogę poprawić sobie bieliznę w toalecie czy przesiąść się. Jeszcze nie stawiam kroków, ale dostawiam nogę do nogi. Dla mnie to dużo, bo nie robiłam tego od urodzenia - mówi Monika.

Terapia, której miesięczny koszt wynosi 6 tys. zł jest finansowana w 80 proc. Pozostałą część kosztów leczenia i rehabilitacji Monika musi zdobyć sama. Między kolejnymi wyjazdami do Monachium, pracuje w Krakowie jako konsultanta telefoniczna na lotnisku, sprzedaje kosmetyki oraz jest przewodniczką.

44-latka nie ukrywa, że obecnie nawet krótki pobyt pod Wawelem jest poza zasięgiem dla większości jej niepełnosprawnych znajomych. - Moja koleżanka z Zabierzowa zapytała się, czy jest w Krakowie miejsce, gdzie z przyjaciółmi mogłaby się zatrzymać na weekend. Okazało się, że pokoje w hotelu kosztują w granicach 200-300 zł za noc - opowiada nam Monika Kącka.

Gdy jej znajoma usłyszała o tych cenach, w końcu zrezygnowała z pobytu w stolicy Małopolski. W hostelu Moniki ma być zupełnie inaczej. Opłaty za pobyt nie obciążą zbytnio portfela niepełnosprawnych. Za noc w jednym łóżku zapłacą najwyżej 50 złotych.

Ustalenie przyszłego cennika to w tym momencie dla Moniki najmniejsze zmartwienie. Brakuje najważniejszego, czyli odpowiedniego lokalu. Jak najbliżej centrum miasta, całkowicie na parterze i bez barier architektonicznych. - Powinien on mieć powierzchnię w graniach 150-200 mkw. Chcemy je wykorzystać na 12 pokoi dwuosobowych. Wszystko dlatego, że niepełnosprawni często przyjeżdżają z opiekunami i ich też trzeba gdzieś położyć - argumentuje Monika.

Jednak dotychczas nie udało się jej znaleźć odpowiedniego lokalu pod hostel. - Okazuje się, że w Krakowie łatwiej jest zbudować kolejną galerię handlową niż hostel dla niepełnosprawnych - mówi 44-latka.

Do biznesu trzeba dwojga

Nie tylko w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca pod ośrodek Monice pomaga krakowski przedsiębiorca Krzysztof Potyra. - Poznaliśmy się przypadkiem w czasie wakacji na jednym z przystanków autobusowych, kiedy zbierałem podpisy pod petycją w sprawie wycinki drzew - wspomina 38-latek. Po krótkiej rozmowie Potyra poznał jej plany dotyczące hostelu i postanowił pomóc.

W przeszłości był redaktorem naczelnym gazetki gminnej w Radziemicach w powiecie proszowickim. - Ta praca uwrażliwiła mnie na wszelkiego rodzaju problemy i inicjatywy społeczne - mówi Krzysztof. Teraz w Krakowie prowadzi firmę oferującą laserowy paintball oraz zajmuje się marketingiem. Podkreśla, że z punktu widzenia biznesowego hostel dla niepełnosprawnych na pewno nie jest inicjatywą komercyjną, generującą spory zysk.

- Będzie nas cieszyć, jeśli uda nam się utrzymać i znaleźć pieniądze na wynagrodzenia dla pracowników hostelu. To jest całkowicie realne, ponieważ taki ośrodek wypełni niszę na rynku turystycznym - mówi.

Naturalnym wyzwaniem dla inicjatywy Moniki i Krzysztofa są oczywiście pieniądze. Ich cały budżet w tym momencie to grant z Państwowego Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON).

- Mój pomysł zajął trzecie miejsce w konkursie na dofinansowanie projektu przedsiębiorczości wśród niepełnosprawnych - tłumaczy Monika Kącka. Dzięki temu otrzymała dotację w wysokości 80 tys. zł. Jednak musi ją wykorzystać do końca roku. W przeciwnym razie te pieniądze trafią z powrotem do ogólnej puli i nie wiadomo, czy będzie mogła znów z nich skorzystać.

Spożytkowanie dotacji to obecnie główne zmartwienie Moniki i Krzysztofa. - Jeśli nie uda się wykorzystać dotacji w inny sposób, to kupimy specjalnie przystosowany samochód lub wyremontujemy łazienkę w jednym z pokoi w pensjonacie w Bukowinie, który właśnie zamierzam otworzyć - tłumaczy 38-letni przedsiębiorca. Ten górski biznes ma być przetarciem szlaku dla krakowskiego hostelu i jednocześnie zarabiać na poczet projektu wspólnego projektu.

Krzysztof pomaga Monice także w starciu z biurokratyczną rzeczywistością. Nie zakończyła się jeszcze sądowa rejestracja spółdzielni socjalnej „Zamiast wykluczenia”. To właśnie ona będzie zajmować się prowadzeniem przyszłego hostelu. Ten pomysł Monika również podpatrzyła w Holandii.

- Urzekło mnie to, że poza bazą noclegową dawano tam osobom niepełnosprawnym pracę. Zatrudniano je jako pokojówki lub jako pomoc kuchenna. Tak samo chciałabym, żeby to działało w moim hostelu - dodaje Monika. Krzysztof podkreśla, że choć spółdzielnia socjalna nie ma opcji konsumować zysku, to może wypłacać swoim członkom pensje. - Ponadto wszystko możemy inwestować w rozwój inicjatywy - tłumaczy 38-letni przedsiębiorca.

Nie tylko hostel

Pomysłowi bardzo kibicuje Bogdan Dąsal, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. niepełnosprawnych. - Trzeba rozwijać bazę noclegową, która jest dostępna na każdą kieszeń. A jak wiemy, osoby niepełnosprawne nie należą do najzamożniejszych - podkreśla Dąsal.

Jest on przekonany, że pod Wawelem z roku na rok rośnie liczba turystów poruszających się na wózkach inwalidzkich, niewidomych czy niedosłyszących. Dlatego prezes Krakowskiej Izby Turystyki Anna Jędrocha uważa, że trzeba dostosowywać istniejące bazę hotelową do potrzeb niepełnosprawnych. - Osobny hostel tylko dla takich turystów może ich lekko stygmatyzować - dodaje Jędrocha.

Monika z Krzysztofem zapewniają, że w przypadku ich hostelu nie ma takiego zagrożenia. W przyszłości ośrodek ma zapewniać nie tylko noclegi, ale przede wszystkim stanowić centrum integracji. Tutaj dla niepełnosprawnych dostępny byłby prawnik albo grupa wsparcia.

- Chcemy również odwiedzać niepełnosprawnych w domach. Ma to być połączone z ideą hostelu. Są niepełnosprawni, którzy w swoim życiu widzą tylko rodziców, opiekunów, rehabilitanta i cztery ściany. A Kraków znają z telewizora lub książek. Jeśli w ogóle czytają - mówi Monika. Razem z Krzysztofem nie traci ani chwili.

Razem szukają wszelkiego wsparcia dla hostelu. - To ma pokazać niepełnosprawnym, że po prostu można - mówi z uśmiechem 44-latka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski