MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Co Malajkatowi wolno

Redakcja
Rację miał Wojciech Malajkat: człowiek może iść na wybory czy referendum i może nie iść. To oczywista oczywistość. Jednak jest grupa oficjeli, których sens istnienia w demokracji zależy od ludzkich głosów – to politycy.

Paweł Kowal: OD KRAKOWA DO BRUKSELI

Gdy oni z powodów czysto partyjnych robią – za publiczne w końcu pieniądze – kampanię zniechęcającą ludzi do głosowania, to to jest zwykle szkodnictwo. Po pierwsze dlatego, że jedna z głównych słabości polskiej demokracji to brak zainteresowania polityką i udziału w głosowaniach dużej części wyborców.

Porównajmy dane z ostatnich wyborów u nas i u sąsiadów. Frekwencja w wyborach na Ukrainie: 2007– 60%, 2012 – 56,76%, w Niemczech 2009 – 70,8%, 2013 – 73%. A w Polsce: 2007 –53,88%, 2011 – 48,92%. I nic to Wam kochani nie mówi? Wzywanie do obniżania frekwencji to partyjniactwo czystej wody i dowód na brak wiary w atrakcyjność propozycji PO w Warszawie oraz jasny komunikat: w normalnej rozgrywce nie możemy wygrać, "nasi” wyborcy nam nie pomogą, zostaną w domu.

Mamy referendalną falę: Elbląg, Słupsk, Warszawa, Wadowice itd. To jasne: te referenda są motywowane politycznie i nie może być inaczej. Czasami jest tak jak w Warszawie, że sama prezydent stolicy przez lata występowała jako wiceszefowa PO, komentowała z tej pozycji krajowe wydarzenia, krytykowała konkurentów, podobnie zresztą robił jej poprzednik Lech Kaczyński. Skoro HGW występowała przez lata jako polityk, to i polityczna jest ludzka ocena. Ale nie ma co robić ludziom wody z mózgu, że to źle: prezydent stolicy to funkcja arcypolityczna, a Polacy mają prawo politycznie oceniać polityków, politycy zaś, jeśli została im reszta patriotyzmu i najzwyklejszego umiaru, nie mają prawa już bardziej tego ograniczać. Aż nadto mamy wszechwładzy partyjnych central PO i PiS.

Partia decyduje, komu pozwoli zrobić kampanię, partia decyduje, kto dostanie miejsce na liście, a zatem ma szansę na wybór… partia, partia… A tu ludzie znaleźli sobie mechanizm, w którym partia ma mniej do powiedzenia. Gdy politycy ograniczą obywatelom jeszcze prawo do referendum, to prędzej czy później spotkają ich wściekłych z butelkami pod Sejmem. Kto będzie winien? Solidarność? Kukiz?

Referendum to część demokracji. Gdy się politykowi nie podoba propozycja przedstawiona w referendum, powinien je wygrać, a nie blokować np. poprzez utrącanie kolejnych obywatelskich propozycji w Sejmie lub, tym bardziej, nawoływanie do nieuczestniczenia. Jeśli HGW nie będzie prezydentem Warszawy – długie lata nie uda się tam wybrać bardziej konserwatywnego prezydenta. Taka dziś natura wielkich miast w Europie.

Czas trzeźwo popatrzeć na Berlin, Paryż czy Londyn. Dobrze więc być w Krakowie. Nie ma człowiek dylematu, czy zagłosować przeciw szefowej miasta i poprzeć polityczny (tak, ten też jest polityczny i nic w tym złego) wspólny interes PiS, Palikota i części warszawskiej radykalnej lewicy, czy też jednak wesprzeć ją, ale mając świadomość, że PO całą sobą uzna ten głos za poparcie dla rządu, Platformy, minister Szumilas i kogo tam jeszcze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski