Po pierwsze - jedzenie. Może i monotonne, ale dojrzewające, soczyste kłosy mają swoich wielbicieli. Po drugie - schronienie. Gryzonie, ślimaki, owady nikną w labiryncie wysokich łodyg.
Są i minusy. Monotonia i chemia, choć ta ostatnia, zwłaszcza na pomniejszych polach, mniej przeszkadza. Dolce vita zwykle ma nagły koniec. Pewnego dnia na pole wjeżdżają kombajny. W kilka godzin znika ukrycie i jedzenie, zaś dotychczasowi mieszkańcy zamieniają się w zwierzynę łowną.
Po ściernisku od świtu do zmierzchu spacerują bociany, wrony i gawrony. Nocami lisy i łasice. Nim oszołomieni rezydenci zmienią obyczaje, wielu myśliwych zapełni żołądki i solidnie przytyje.
Czas obfitości kończy się po kilku dniach, gdy rezydenci pól zmienią swe postępowanie. Oczywiście ci, którzy uszli z życiem. Nic to, za chwilę zbiory kukurydzy. I ziemniaczane wykopki. Potem jesienne orki. Ostatnie wielkie żarcie przed zimą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?