Mariusz Kędryna (pierwszy z lewej) prezentował, jak nie dać się pokonać anakondzie Fot. Jolanta Białek
WIELICZKA. Co należy zrobić w przypadku spotkania ze żmiją bądź zaskrońcem? - Po prostu zostawić zwierzę w spokoju. Ominąć i pójść swoją drogą - radzi Katarzyna Kędryna.
Za chwilę było jasne, że nie tylko kobiety z obawą patrzą na węże. - Ta zmiana (tj. grupa strażaków) jakoś bardziej się boi... Wczoraj węże od razu zaczęły krążyć wokół stołu, każdy chciał się nim chwilę pozajmować. A ci się jakoś się wzdrygają, by go dotknąć. Jakiego węża teraz poznają? Tego, co jest odpowiednikiem węża Eskulapa... - komentował sytuację na szkoleniu "z węży" mł. bryg. Jacek Ambrożkiewicz, komendant powiatowy PSP w Wieliczce.
Nietypowe warsztaty ratowniczo-przyrodnicze zorganizowano, by zobrazować, jak należy postępować w sytuacjach, gdy zagrożenie stwarzają gady z gatunku łusknośmych, czyli - węże. W szkoleniu uczestniczyli nie tylko strażacy z Wieliczki, ale także z Myślenic, Bochni i Krakowa. Państwo Katarzyna i Mariusz Kędrynowie z Woli Zabierzowskiej przywieźli do Wieliczki m.in. nielekkie kilkudziesięciocentymetrowe pytony królewskie oraz około 3-metrową żółtą anakondę, z gatunku dusicieli. To tylko niewielki fragment ich kolekcji. - Mamy ponad 60 gatunków węży. Między innymi pytony: królewskie, tygrysie, skalne i ametystowe. Boa tęczowe i dusiciele, anakondy żółte i zielone oraz połozy. Węży mamy mnóstwo, ale nie ma wśród nich jadowitych, tych nie hodujemy - mówi Katarzyna Kędryna.
W Polsce występuje pięć gatunków węży: gniewosz plamisty, zaskrońce - zwyczajny i rybołów, żmija zygzakowata oraz wąż Eskulapa. Co zrobić w przypadku spotkania ze żmiją bądź zaskrońcem, które dość często występują w powiecie wielickim? - Po prostu ominąć, pójść swoją drogą. Wąż, który nie czuje się zagrożony - nie będzie atakował. Zaskrońce płoszy najmniejszy szelest, żmije są bardziej leniwe, ale zazwyczaj także uciekną przed człowiekiem - stwierdza Katarzyna Kędryna.
Natomiast, jeśli komuś zdarzy się napotkać w lesie lub na łące inny gatunek węża niż "krajowe", można być pewnym, że jest to zwierzę wyrzucone przez osobę, która zrezygnowała z jego hodowli. Takich zdarzeń jest coraz więcej, a gdy do nich dochodzi, na pomoc wzywani są najczęściej strażacy. W naszym kraju moda na hodowanie węży zapanowała przed kilkunastu laty. Mieć taką kolekcję - lub pojedynczego reprezentanta - nadal jest na czasie, a możliwości zostania właścicielem gada przybywa. Zwierzęta można nabyć nie tylko w sklepach zoologicznych, ale także m.in. na giełdach oraz poprzez Internet.
Katarzyna Kędryna mówi, że jedną z głównych przyczyn rosnącej ilości porzucanych węży jest to, że rodzice coraz częściej kupują je dzieciom jako domowe zwierzątko przeznaczone do zabawy. - Dorośli kupują je dzieciom, na zasadzie - bo wąż jest ładny, nie zwracając uwagi na jego gatunek. Nie zdają sobie sprawy, że na przykład śliczny 40-centymetrowy żółty pyton będzie miał po trzech latach 3 metry, a potem 5 metrów, i wagę 40-50 kilogramów. Natomiast sprzedawcy w sklepach zoologicznych, chcący za wszelką cenę sprzedać towar, nie informują co z malca wyrośnie - stwierdza pani Katarzyna. Wąż rozwija się, zaczyna być groźny dla domowników. Następstwem tego jest zazwyczaj porzucenie gada - w pierwszym miejscu, które jego dotychczasowym właścicielom wyda się odpowiednie.
- Wąż to nie jest zabawka dla dziecka. To rodzaj zwierząt, do którego trzeba podchodzić z szacunkiem i respektem. Każdy egzemplarz ma swój niepowtarzalny charakter, który trzeba poznać. Każdy wąż ma zęby - zawsze może ukąsić. Dlatego właściciele muszą być bardzo ostrożni i opiekować się nimi z zachowaniem wszelkich zasad sztuki - zaznacza mieszkanka Woli Zabierzowskiej.
Pasja państwa Kędrynów nie jest związana z ich pracą zawodową. Pani Kasia jest z wykształcenia socjologiem, a pan Mariusz - biologiem, ale od lat nie pracuje w zawodzie. Hodują nie tylko węże. - Mamy też legwany, skorpiony, pająki i żaby oraz barany - wylicza Katarzyna Kędryna.
Ich hobby przejęły dzieci. Siedmioletnia Madzia i o dwa lata starszy Piotruś uwielbiają zajmować się wężami - biorą je na ręce, głaskają, karmią. Oboje przyjechali wczoraj z rodzicami do wielickich strażaków, a ich zachowanie wobec węży wprawiło w podziw tych uczestników szkolenia, którzy długo zbierali się na odwagę, by zaznajomić się z gadami. - Dzieci bardzo chętnie pomagają w opiece nad zwierzętami, garną się do tego. Są dumne z naszej kolekcji, często przyprowadzają kolegów, by ją obejrzeli - mówi pani Katarzyna. Dodaje, że Magda i Piotr doskonale wiedzą, że do pomieszczeń, gdzie mieszkają węże mogą wejść tylko pod opieką rodziców, i nigdy nie złamali tej zasady.
***
- Trzy godziny i nikt się nie upomina o przerwę... - tak komentowano stopień zainteresowania strażaków pierwszą częścią szkolenia "z węży". Potem było jeszcze ciekawiej - Mariusz Kędryna prezentował, jak nie dać się pokonać olbrzymiej anakondzie. Moc tego węża - zdolnego udusić człowieka - jest olbrzymia: siła nacisku jego ciała na 1 cm kw. wynosi 220-250 kg. By ujarzmić groźnego gada, potrzebne były cztery osoby!
Jolanta Białek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?