Rafał Stanowski: FILMOMAN
W natłoku premier, w czasach dominacji efekciarskiego "Tronu" i najnowszych "Opowieści z Narnii", łatwo ten kapitalny obraz przegapić. Nazwisko reżysera i scenarzysty niewiele mówi, wszak to pełnometrażowy debiutant z dalekiej Australii.
David Michod, dotychczas znany z produkcji krótkometrażowych, portretuje historię z pogranicza reportażu i fabuły. Przez dziewięć lat z fascynacją podglądał życie przestępczego półświatka Melbourne.
"Rzeczą, która zachęciła mnie do zrobienia filmu o tym świecie, była chęć zrozumienia, jak ludzie żyją takim życiem - gdzie stawka jest tak wysoka, gdzie popełnienie błędu może oznaczać granicę pomiędzy życiem a śmiercią lub wolnością a zniewoleniem, gdzie cała klasa społeczna funkcjonuje stopień poniżej tego, co określamy jako moralne i prawe" - tłumaczy reżyser.
Powstał film, który może równać się z najlepszymi pozycjami w gangsterskiej klasyce. Michod portretuje australijskich chłopców z ferajny, brutalnych, bezkompromisowych, kierujących się zwierzęcymi odruchami. O ile jednak Scorsese w swym pamiętnym filmie pokazuje wzlot i upadek przestępczej trupy, Australijczyk portretuje wyłącznie dzieje bandyckiego rozkładu. Ze sceny na scenę przekraczamy kolejne kręgi piekła, to zjazd do samego inferna bandyckiej podświadomości, w której dominują przede wszystkim atawistyczne instynkty przetrwania. Tu każdy każdego potrafi zdradzić, zamordować bez skrupułów, pozbawić człowieczeństwa. Jeśli grupa trzyma się razem, to tylko z jednego powodu - wtedy jest silna.
Gangsterzy są jak zwierzęta - to jednak nie władcy tytułowego królestwa, lecz zaszczute, przestraszone, przyparte do ściany drapieżniki. Wyalienowane, zepchnięte na margines, zmuszone do walki o byt. Przestępcy łykają pigułki na depresję, nerwowo zaczesują włosy, pod maską chłodnego spojrzenia ukrywają lęk. Policja poluje na nich z bezwzględnością. Jeśli nie potrafi znaleźć przekonywających dowodów, szuka pretekstu, by zastrzelić wrogów publicznych.
Michod nakręcił zadziwiająco dojrzały film. "Królestwo zwierząt" zostało przede wszystkim doskonale udokumentowane, scenariusz przesycono spostrzeżeniami i obserwacjami, które są wynikiem starannego przygotowania. Polecam obejrzeć ten tytuł twórcom polskiego kina "gangsterskiego"; nieraz zaczerwienią się z zazdrości. Jednak nie tylko - Australijczyk doskonale czuje puls kina pełnometrażowego i punktów napięcia. Ani przez chwilę nie odpuszcza, utrzymuje uwagę widza mimo mnogości wątków i bohaterów.
"Królestwo zwierząt" wciąga w niebezpieczną grę. Każe utożsamić się z jednoznacznie negatywnymi bohaterami. Na końcu nie poczujemy katharsis, a jedynie narastającą depresję. Ten film nie oczyszcza, lecz zabiera w upiorną podróż. Przez dwie godziny jesteśmy w skórze bandyty. Na szczęście, bez konsekwencji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?