MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mamo, tato poznajmy się!

Redakcja
Badania Jacka Kurzępy potwierdziły, że świat dzieci i młodzieży znacznie różni się od tego, w którym funkcjonują ich rodzice. Fot. Theta
Badania Jacka Kurzępy potwierdziły, że świat dzieci i młodzieży znacznie różni się od tego, w którym funkcjonują ich rodzice. Fot. Theta
Kiedy dziecko jest małe, rodzice są dla niego całym światem. Z czasem wokół pojawiają się koleżanki, grupa znajomych i nowe wzory do naśladowania. Z matką czy ojcem nie ma o czym rozmawiać. Lepiej już za zamkniętymi drzwiami własnego pokoju posłuchać muzyki, albo pobuszować w Internecie. Czy naprawdę tak myślą dorastające dzieci?

Badania Jacka Kurzępy potwierdziły, że świat dzieci i młodzieży znacznie różni się od tego, w którym funkcjonują ich rodzice. Fot. Theta

RODZICE I DZIECI. Najczęściej nie mają o czym rozmawiać

Odpowiedzi szukał profesor Jacek Kurzępa, socjolog z wrocławskiej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, który zbadał styl życia młodych ludzi (w wieku 14 - 25 lat). Gdy zapytał ich, co robią w wolnym czasie najczęściej odpowiadali, że spotykają się z przyjaciółmi (75 proc.), oglądają telewizję i serfują po Internecie (65 proc.). Mniej, bo 28 proc. młodych czyta książki a sport uprawia tylko 23 proc.

Jednak, gdy pytanie sformułowano inaczej, a mianowicie, co lubią robić najbardziej oraz czemu poświęciliby dodatkowe wolne dziesięć godzin w tygodniu, okazało się, że tylko 6 proc. zapytanych przyznało, iż oglądanie telewizji jest ich ulubioną formą spędzania czasu (co piąty spędzałby przed ekranem dodatkowe dziesięć godzin), a 16 proc. wskazało na Internet (co trzeci przeznaczyłby na surfowanie dodatkowy czas).

- Jeśli nie mam nic innego do roboty siadam przed ekranem, czy to telewizora, czy to komputera - mówi Jan, 19-letni student prywatnej uczelni w Krakowie. - To dla mnie tak zwane wypełniacze czasu i w dodatku najtańsza rozrywka. Spotkania z kolegami ze studiów organizujemy dwa, trzy razy w tygodniu. Zimą, jak zbierze się nas kilkunastu, robimy zrzutkę i wynajmujemy salę żeby pograć w piłkę. Jeździmy na narty a latem chodzimy na basen. Mamy też ulubioną kawiarnię w centrum Krakowa, gdzie są wygodne siedziska, tanie piwo i blisko przystanek tramwajowy.

Janek jest wyjątkiem jeśli chodzi o uprawianie sportu, bo - jak wynika z badań Jacka Kurzępy - zaledwie 7 proc. badanych wskazuje aktywność fizyczną jako najatrakcyjniejszą formę spędzania wolnego czasu.

Psychologowie twierdzą, że jedną z przyczyn nie podejmowania sportowych wyzwań jest chęć uniknięcia rywalizacji - a aktywność fizyczna często jest z nią identyfikowana. Tymczasem młodzi boją się porażki. Sport uprawiają więc głównie ci, którzy sportowe nawyki wynieśli z domu. Rzadko zaczynają naukę czegoś nowego, żeby nie narazić się na śmieszność i żeby nie przegrywać w sportowej rywalizacji. Przyczyna, zdaniem Jacka Kurzepy, tkwi w tym, że rodzice zbyt małą wagę przywiązują tego, by nauczyć dzieci pokonywania życiowych trudności i traktowania porażek jak wyzwań do pracy nad sobą.

Z braku czasu lub cierpliwości wolą dziecko wyręczać lub uczą omijać sytuacje, które zmuszają je do wysiłku i inwencji.

Tak było z Mieszkiem. Gdy tylko poszedł do szkoły, ambicją jego mamy było, żeby uczył się najlepiej w klasie. Gdy inne dzieci godzinami ćwiczyły pisanie literek - Mieszko miał odrobione lekcje szybko i doskonale. Mama za niego rysowała, pisała wypracowania. W czym mogła - wyręczała syna. A on przyzwyczajał się, że odnosi sukcesy bez wysiłku. Kłopoty zaczęły się, gdy mama już nie potrafiła mu pomóc. Przestał nadążać za innymi dziećmi już w pierwszej klasie liceum. Koledzy doszli do wprawy przez lata ćwiczeń. Mieszko nie mógł sobie poradzić. Z prymusa w szkole podstawowej stał się trójkowiczem w szkole średniej.
Magda ma 23 lata i lubi sport. Dwa razy tygodniu chodzi na fitness, bo żeby się ruszać. Nie musi stawać od razu w szranki rywalizacji. - Jak byłam mała, rodzice zaprowadzali mnie na gimnastykę i rytmikę. Nie zrażali się tym, że początkowo nie chciałam ćwiczyć, bo inne dzieci były sprawniejsze. Z czasem jakoś oswoiłam się z grupą, nauczyłam przewrotów i stania na rękach. Jedne elementy ja wykonywałam lepiej, inne były domeną moich koleżanek. Potem rodzice zapisali mnie na basen. Dziś nie potrafię sobie wyobrazić życia bez aktywności. Dopóki mieszkałam w domu rodzinnym na ćwiczenia zawsze szłyśmy sobie z mamą. Było fajnie. Po drodze gadałyśmy o różnych codziennych sprawach, o koleżankach, planowałyśmy zakupy. Teraz mieszkamy w różnych częściach miasta i ćwiczymy w różnych klubach fitness, ale wciąż lubię się z mamą powłóczyć po sklepach, albo skoczyć z tatą na herbatę do jakiejś knajpki. Rozmawiamy o fotografowaniu, o tym, co kto ostatnio czytał. Czasami tata zaprasza mnie na lody, żeby poradzić się w sprawie prezentu dla mamy.

Badania Jacka Kurzępy potwierdziły, że świat dzieci i młodzieży znacznie różni się od tego, w którym funkcjonują ich rodzice. Obie grupy posługują się innym językiem, mają mniej wspólnych tematów. Nowe technologie bez trudu przyjmowane są przez młodych i wolniej akceptowane przez starsze pokolenie. Dr Marek Sieńczuch z Ośrodka Badań Młodzieży Uniwersytetu Warszawskiego uważa jednak, że co prawda młodzi nie zawsze w ten sam sposób co ich rodzice odbierają filmy, słuchają innej muzyki, to jednak chcieliby rozmawiać z rodzicami także o tym co ich różni.

Zdaniem profesora Kurzępy, w tym celu konieczne jest żeby obie strony - i dzieci, i rodzice - były otwarte na to, co ma do zaproponowania każda z nich. Julka (17 lat) jest jeszcze w liceum, jeździ na obozy sportowe zimą i robi kilkudniowe wypady z przyjaciółmi latem, ale co najmniej dwa tygodnie swoich wakacji spędza z rodzicami. - Jest fajnie, bo i mama, i tata mają czas na dyskutowanie ze mną o różnych sprawach. Włóczymy się po sklepach, obserwujemy jak zmieniają się nasze upodobania, czytamy książki i rozmawiamy o nich. Ja polecam rodzicom swoje lektury, oni zachęcają do przeczytania tych, które ich zdaniem są warte uwagi. Lubię patrzeć jak mama i tata dogadują się ze sobą, choć są po ślubie dobre dwadzieścia lat.

Czemu zatem dorośli nie odpowiadają na oczekiwania dzieci, skoro, gdy przyjrzeć się choćby temu co mówi Julka, obie strony są de facto zainteresowane byciem blisko siebie. Badania Jacka Kurzępy wykazały, że obie strony są przekonane, iż wspólne spędzanie czasu nie jest oczekiwane przez tę drugą.

Marta (20 lat, studentka AGH) zapewnia, że też chciałaby jechać na wczasy z mamą, ale jakoś nigdy nie było okazji. - Mama z góry założyła, że wolę wolny czas poświęcić znajomym. A ja uznałam, że nie będę się narzucać, bo może ona po ciężkim roku chciałaby odpocząć beze mnie. Zresztą wciąż powtarza, że powinnam nauczyć się samodzielności, bo to mi się przyda, gdy jej zabraknie, no i że coraz mniej rozumie to, o czym mówię. Fakt, nie jest biegła w korzystaniu z komputera, ale to nie znaczy, że nie przystaje do mojego pokolenia. Przecież mogłabym ją nauczyć obsługi Worda, serfowania po Internecie i rozmawiania przez skypa. A ona - gdyby znalazła czas dla mnie - mogłaby mi wreszcie pokazać, jak się robi ten pyszny strudel z jabłkami.
Co zatem nastolatki robią wspólnie z rodzicami? - Właściwie niewiele. Jemy kolację i rozmawiamy o codziennych sprawach. Rzadko razem oglądamy telewizję prawie nigdy nie wychodzimy razem - mówi 16 - letnia Zośka z Krakowa.

Opinie Marty i Zosi potwierdzają badania prof. Jacka Kurzępy. Zapytał on blisko tysiąc młodych ludzi w wieku 14 - 25 lat o to, jak spędzają czas z rodzicami, a jak chcieliby to robić. Okazało się, że z matką i ojcem częściej chcieliby jeździć na wakacje (38 proc.), rozmawiać o relacjach z ludźmi (18 proc.) i o swej przyszłości (15 proc.), wychodzić do kina (15 proc.) i uprawiać sport (13 proc.).

Wbrew powszechnemu przekonaniu młodzi oczekują tego, żeby rodzice byli przy nich, jednak nie tylko jako kumple, ale też osoby, którym mogą ufać. Takiej bliskości potrzebują szczególnie ci, którzy mają już za sobą okres buntu. - Odkąd pojawiła się na świecie moja córka Julia (dziś 26 lat) uważaliśmy z mężem, najważniejsze jest, by mieć dla niej czas. Staraliśmy się z nią często rozmawiać. Pamiętam nasze burzliwe dyskusje o jej pierwszych miłościach. Nie zawsze się zgadzaliśmy co do tego, o której powinna wracać do domu, jak się powinna ubierać. Nie na wszystko pozwalaliśmy, ale zakaz był zawsze poparty argumentami z naszej strony. Żeby obgadać babskie sprawy, zabierałam ją na lody albo na spacer. Nic nie było ważniejsze, niż te wspólne spotkania. Wciąż jej powtarzałam: choćby nie wiem co się wydarzyło, zawsze możesz przyjść do nas. Nie obiecuję, że cię za wszystko pochwalę, ale nie zostaniesz sama, pomożemy ci i zawsze będziemy po twojej stronie. To jakoś zadziałało, bo mamy dobry kontakt i wciąż lubimy się spotykać - mówi Krystyna (50 l).

Wydaje się, że nawet zapracowani rodzice częściej rozumieją, że czas, który spędzają ze swoimi dziećmi jest bardzo ważny dla obu stron.

Sondaż przeprowadzony przez CBOS w 2008 roku pokazał, że choć dzisiejsi rodzice poświęcają dzieciom mniej czasu niż w połowie lat 90., to z jakości tych kontaktów dzieci są bardziej zadowolone. - Mamy dla siebie tylko soboty, ale to jest czas wyłącznie dla mojego dwunastoletniego syna - opowiada Zdzisław (40 l, informatyk w dużej firmie). - Tego dnia nie odbieram służbowych rozmów, chodzimy na wystawy, jeździmy na ryby, gotujemy. Czasem na wyprawy zabieramy jego kumpli. Mogę ich poznać nie wypytując, a oni przyglądają się mnie. Robimy, co tylko chcemy i mamy o czym rozmawiać.

Z obserwacji pedagogów wynika, że w okresie dojrzewania, w wieku 12 - 14 lat, dzieci wolą kontakty z rówieśnikami niż z rodzicami. Bardziej niż na zdaniu mamy, czy taty zależy im na akceptacji kolegi czy koleżanki. Nawet ubierają się podobnie, bo mają silną potrzebę identyfikacji z grupą. Z kolei 16 - 17-latkowie nie chcą. żeby rodzice przychodzili na mecze, czy też przedstawienia, w których grają, bo uważają, że to dla nich obciach. Rodzice stosuję się w większości do tych próśb, żeby nie zrażać sobie dzieci, nie robić im przykrości i nie zaogniać atmosfery, która w okresie buntu często bywa napięta.
Nie znaczy to jednak, że powinni całkiem zrezygnować z kontaktów ze swoimi pociechami. Rodzic musi stale czuwać nad dzieckiem i w razie potrzeby reagować. Barbara, dzisiaj grubo po czterdziestce, która wychowała syna mówi, że zawsze miała do niego zaufanie tyle, że ograniczone. Bacznie go obserwowała i nie zawsze jego zapewnienia - nic mi nie jest mamo - brała za dobra monetę. - Znam swoje dziecko i wiedziałam, że nie mówi prawdy, że cierpi albo że się boi. I że podświadomie oczekuje, że mu pomogę. To wymagało delikatności i cierpliwości.

- A ja dopiero, jak wyjechałam na studia do innego miasta - opowiada Martyna (21 l studiuje prawo) - zrozumiałam, jak mało czasu spędzałam z rodzicami, choć tak naprawdę chciałam bliższego z nimi kontaktu. Coraz częściej myślę o tym, że oni kiedyś odejdą na zawsze i nie zdążą powiedzieć mi wszystkiego co chciałabym wiedzieć.

Tak więc nawet okres buntu nastolatków, to czas, kiedy można podtrzymywać wzajemne więzi, a nawet je umacniać po to, by w późniejszych czasie cieszyć się wzajemnymi ciepłymi kontaktami. Dorosłe dzieci będą znów blisko nas, ale tylko wtedy, gdy i my będziemy stać przy dziecku i interesować nim nawet, gdy z pozoru ono sobie tego nie życzy. Zdawkowe pytanie: co w szkole? - zadawane nawet codziennie nie wystarczy. Ale na przykład angażowanie nastolatków we wspólne przedsięwzięcia zdaje na dłuższa metę egzamin. Ot jak choćby w przedświąteczne zakupy czy sprzątanie, dbanie, by nie zaginęły rodzinne tradycje.

- Pamiętam czas, gdy moja córka Anna powtarzała mi przed każdymi świętami, po co się męczyć i piec, jak można ciasto kupić. Po co robić pasztet, skoro podobny jest w markecie, albo w restauracji? Dzisiaj docenia zapach drożdżowej babki, i smak pasztetu, który przygotowujemy według przepisu babci Stasi. Przy mieleniu orzechów lub maku jest okazja do wspominania różnych rodzinnych historii; a to jak dziadek Stasiu dodał do mielonych kotletów słodkiej bułki tartej, a to jak babcia Fela uczyła swoje wnuki szyć fartuszki. I chyba jakoś tak przy okazji moje dziecko przesiąkło rodziną, jej tradycjami, zwyczajami. Będzie miała co przekazać swoim dzieciom - opowiada Katarzyna z Krakowa.

Rodzice to tylko ludzie i nie zbudują swojego autorytetu podkreślając, że są nieomylni i nieskazitelni. - Lubię, gdy moi czasami razem ze znajomymi urządzają grilla, jest wino i piwo, a bywa, że i frywolne dowcipy czy piosenki, wszyscy się fajnie bawią - mówi 23-letni Marcin, student prawa. - Ucieszyło mnie, że mama nie robiła oburzonej, zdegustowanej miny, gdy powiedziałem, że potrzebne mi są kieliszki, bo podczas mojej osiemnastki będzie alkohol. Czułem, że mi ufa, że jest pewna, że nie będzie draki. Odkąd sięgnę pamięcią, rodzice nigdy jednak nie przekraczali granicy dobrego smaku mimo, że nie raz bywali rozbawieni i swobodni. I tym mi imponują.

Psychologowie twierdza, że aby poznać swoje dziecko potrzebna jest cierpliwość, nieustępliwość i brak nachalności. Trzeba zadawać pytania, ale też opowiadać o sobie. O kłopotach, o zmęczeniu, strachu o jutro, ale też o sukcesach. Dzieci powinny wiedzieć, że rodzice tak naprawdę nie różnią się od nich. Mają tylko więcej doświadczenia a nim przecież mogą się podzielić.

MAJKA LISIŃSKA-KOZIOŁ

Powołałam się na badania "Fanta Raport 2009" na zlecenie Coca-Cola Poland (próba 1000 osób) wykonane przez prof. Jacka Kurzępę, SWPS.

MLK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski