Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najstarsi ludzie nie pamiętają

Redakcja
Agata Kierońska pokazuje, do jakiego poziomu sięgała woda w sąsiedztwie Domu Nauczyciela w Koczanowie Fot. Aleksander Gąciarz
Agata Kierońska pokazuje, do jakiego poziomu sięgała woda w sąsiedztwie Domu Nauczyciela w Koczanowie Fot. Aleksander Gąciarz
Takiej burzy nie pamiętają najstarsi mieszkańcy wiosek położonych na pograniczu gmin Proszowice, Koszyce i Nowe Brzesko.

Agata Kierońska pokazuje, do jakiego poziomu sięgała woda w sąsiedztwie Domu Nauczyciela w Koczanowie Fot. Aleksander Gąciarz

NAWAŁNICA NAD POWIATEM. Przez wsie przepłynęły błotne rzeki

- Pan Słaby z Biskupic ma 80 lat i mówił mi dzisiaj, że jeszcze tu takiej nigdy nie było - opowiada Józef Rudecki z Koczanowa. Jest sobotnie popołudnie. Pierwsze ślady tego, co stało się dzień wcześniej, zaczynają się w Mysławczycach, potem nasilają w Bobinie, Czajęczycach, Koczanowie, Biskupicach, Książnicach Wielkich i Małych, w Kucharach i Majkowicach. Najpierw są to rośliny wyniesione przez wodę na jezdnię, potem coraz silniej zanieczyszczona nawierzchnia drogi prowadzącej z Proszowic do Koszyc; sąsiadujące z nią pola albo są zamulone, albo przypominają szerokie rozlewiska. I niemal na każdym podwórku widać ludzi usuwających skutki nawałnicy. - Do nas woda przypłynęła z góry - od strony Wojsławic i zaczęła się przelewać przez podwórka, przez drogę - relacjonuje właściciel elektrowni wodnej w Biskupicach. Na wysokości elektrowni powstało potężne namulisko. Droga była nieprzejezdna.
Błotna rzeka spływała polami na szerokości kilku kilometrów. Niosła ze sobą wszystko, co napotkała i zdołała unieść. - Tak lało, że nawet tytoń z pola spłukało - mówi Józef Rudecki. - Ziemniaków nie musiałam na obiad kopać. Same na podwórko przypłynęły - żartuje przysłuchująca się rozmowie sąsiadka. Momentami było jednak bardzo groźnie. - Jeszcze tak nigdy nie było, żebym się bał, że mi samochód z podwórka porwie. Woda na drodze miała z pół metra wysokości - mówi Marek Kotyza.
Prawdziwy horror przeżyli mieszkańcy Domu Nauczyciela w Koczanowie. - Byłam u pani Agatki, gdy zaczęło padać. Jak wydawało się, że już najgorsze minęło, wyszłam na zewnątrz. Patrzę, a tu w naszą stronę płynie prawdziwa rzeka - opisuje wydarzenia sprzed doby Barbara Wydmańska. Dom Nauczyciela leży nisko. Tuż obok biegnie rów, ale zbyt płytki, by pomieścić takie ilości wody. - Natychmiast zalało nam piwnice, kotłownię. Dosłownie kilku centymetrów zabrakło, by woda dostała się do mieszkań. Przez cały dzień nie możemy doprowadzić tego wszystkiego do porządku. Strażacy nam wypompowują wodę, a ona z powrotem podsiąka - mówi Agata Kierońska. W piwnicach Domu Nauczyciela jeszcze w sobotę wieczorem zalegała woda. To, co w chwili nadejścia nawałnicy znajdowało się w piwnicach, jest w opłakanym stanie. Część ogrodzenia przyszkolnego placu wpadła do rowu. Nurt płynącej wody był tak silny, że porwał dwa potężne pnie drzew. W sąsiednich Czajęczycach zniszczył solidne, betonowe ogrodzenie. - Syn jechał golfem i w pewnym momencie utknął. Nie był w stanie ruszyć. Trzeba było ręcznie auto z drogi usuwać, żeby strażacy mogli przejechać - opisuje Barbara Wydmańska. A byli i tacy, którym woda dostała się do mieszkań, zniszczyła meble, podłogi; ich domy nadają się tylko do remontów.
Woda zalała szamba i studnie. Tymczasem ani w Czajęczycach, ani w Koczanowie nie ma wodociągów. - Chodzimy po wodę do straży, do tych, którym studni nie zalało. Jakoś musimy sobie radzić. Od paru lat nam tę bieżącą wodę obiecują i nic z tego nie wynika. A u mnie woda w studni podeszła tak wysoko, że tylko jeden dren było widać. Gdy opadła, okazało się, że wszystko jest zamulone - mówi Kazimierz Kania. - I proszę napisać, że rowy mamy niedrożne. Powinny być o wiele głębsze, żeby taką wodę odprowadzić - dodaje Agata Kierońska. - Pod drogą nie ma przepustów, więc woda przechodzi górą, nie ma się gdzie pomieścić - dopowiada Marek Kotyza.
Straty liczą nie tylko mieszkańcy. - Od Dolan w kierunku Modrzan zerwało nam nawierzchnię z drogi na odcinku kilometra. Już nie ma tam co remontować. Ciężko przejezdna jest droga z Łapszowa w kierunku drogi na Kazimierzę Wielką. Spore namuliska są w Sierosławicach, w rejonie cmentarza - wylicza starosta Zbigniw Wójcik.
Przez niemal całą noc z piątku na sobotę skutki nawałnicy usuwali strażacy zawodowi i kilkanaście jednostek OSP. Pompowanie wody z podtopionych gospodarstw odbywało się w czasie weekendu i zapewne potrwa jeszcze kilka dni.
Aleksander Gąciarz
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski