MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie nadszarpywać zaufania

TYM
Paweł Brożek Fot. Michał Klag
Paweł Brożek Fot. Michał Klag
PAWEŁ BROŻEK. Piłkarz Wisły przyznaje, że jest w słabej formie, ale liczy na przełamanie strzeleckiej niemocy w sobotę z Polonią Warszawa

Paweł Brożek Fot. Michał Klag

Gracie z Polonią Warszawa, której strzelił Pan niejedną bramkę. To Pana ulubiony rywal?

- Wiedziałem, że będzie takie pytanie. Tak się składało, że często strzelałem im gole. Dobrze byłoby podtrzymać tę passę. Ostatnio rozmawiamy przed każdym meczem, że czas na przełamanie, a tego wciąż nie ma.

- Trener Henryk Kasperczak uspokaja, że taki sam problem jak z Panem miał z wieloma świetnymi napastnikami i oni w końcu się przełamywali...

- Ale tu nie chodzi o przełamanie się w strzelaniu goli, bo ja w ogóle nie dochodzę do sytuacji bramkowych. W tym jest problem. W Bytomiu nie oddałem strzału na bramkę i to mnie bardziej martwi niż zmarnowanie dwóch, trzech sytuacji. W Bytomiu miałem dwie piłki, do których w lepszej dyspozycji doszedłnym. Nie wyglądam dobrze fizycznie, a to się przekłada na elementy czysto piłkarskie, czyli przyjęcie piłki, podanie i strzał.

- W Bytomiu w jednej z sytuacji zatrzymał Pan piłkę, która zmierzała do siatki rywali po strzale Marcelo.

- To był przypadek. Nie miałem szans na zareagowanie. Uciekałem ze światła bramki, ale niestety okazałem się golkiperem Polonii (śmiech). Później pośmialiśmy się w szatni. Powiedziałem Marcelo, że mógł uderzać w drugi róg (śmiech). Ale gdybym miał trochę szczęścia, to ta piłka odbiłaby się ode mnie i wpadła do bramki. Przełamałbym się w ten sposób...

- Już w styczniu mówił Pan, że w lutym, marcu będzie w optymalnej formie. Nie jest Pan sfrustrowany, że tak długo to trwa?

- Jestem. Wydawało mi się, że mój organizm trochę odpocznie po kontuzji. Niestety, podziałało to w drugą stronę. Straciłem rytm treningowy, rytm grania i to się teraz przekłada na mecze w lidze.

- Trener Kasperczak powtarza jednak, że dalej darzy Pana zaufaniem.

- Zaufania też nie można nadszarpywać. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem w optymalnej dyspozycji i sam nie wiem, czy zagram w Warszawie od początku. Cieszę się oczywiście ze słów trenera, który darzy mnie takim zaufaniem, natomiast ja muszę zrobić wszystko, żeby się odwdzięczyć.

- Zawsze był Pan optymistą, ale teraz mówi otwarcie, że nie jest dobrze.

- A co, mam okłamywać, że za tydzień będzie dobrze? Nie wiem tego. Dwa lata temu strzeliłem w lidze 23 gole, w tamtym roku 19, a teraz mam na koncie 5. To mówi wszystko.

- Czyli nie będzie Pan zaskoczony, jeśli w sobotę usiądzie na ławce?

- O wszystkim decyduje trener. Jest nas czterech w ataku, a Rafał Boguski wchodząc za mnie, strzelił w Bytomiu bramkę. Wszystkiego się można spodziewać.

- Zdenerwowanie sytuacją może jeszcze bardziej przeszkadzać?

- Podczas meczów nie okazuję zdenerwowania, natomiast treningi są po to, żeby doskonalić pewne elementy. I gdy wtedy mi nie wychodzi, to się denerwuję. W każdej pracy zdarzają się problemy.

- A denerwuje Pana wypominanie, kiedy trafił po raz ostatni?

- Nie, już nie. Nawet moja żona coś ostatnio rzuciła, że nie strzelam od października (śmiech). Wobec mnie są jednak szczególne wymagania. Byłem dwukrotnym królem strzelców, więc zdaję sobie sprawę, że kibice i dziennikarze będą mi liczyć minuty, czy miesiące bez gola.
- Pogodził się Pan z tym, że nie zostanie w tym roku królem strzelców?

- Już nie widzę na to szans. Podejrzewam, że królem strzelców zostanie Robert Lewandowski. To dobry napastnik, ale są też zawodnicy, którzy go gonią - Artur Sobiech, Tomasz Frankowski. Mimo wszystko Lewandowski jest faworytem.

- Zdąży Pan odzyskać formę przed końcem sezonu?

- Zostało 8 meczów. Wydaje mi się, że będę grał coraz lepiej, natomiast czy to będzie za dwa tygodnie, czy za miesiąc, to nie wiem.

- Gdzieś w takim razie w przygotowaniach został popełniony błąd?

- Tego nie wiem, bo zimowe przygotowania wyglądały tak samo jak rok temu. Wtedy na wiosnę nie przegraliśmy meczu i obroniliśmy mistrzostwo. Przeciwnicy padali w 70 minucie, a my wrzucaliśmy następny bieg.

- Trener Kasperczak mówi, że Polonia w meczu z Wami będzie gryźć trawę. Tylko którą, bo na stadionie przy Konwiktorskiej jest wygryziona?

- Zgadza się. Mają 20 punktów, są w ciężkiej sytuacji, więc trudno przypuszczać, by wyszli na boisko tylko po to, żeby sobie z nami pograć. Zdajemy sobie sprawę, że jeśli wygramy, to Lech lub Legia stracą do nas punkty. Może też być tak, że punkty stracą i Lech, i Legia. Mam nadzieję, że będzie remis. Legia odbiła się od dna po zwycięstwie z Lechią w Gdańsku, ale Lech jest gospodarzem, a on na Bułgarskiej jest zawsze bardzo groźny.

- A co się zmieniło w Wiśle po przyjściu trenera Kasperczaka?

- Większy nacisk kładziemy na grę skrzydłami. To coś innego, chociaż znam taktykę trenera Kasperczaka od lat. Wtedy nie mogłem grać z powodu silnej konkurencji. Teraz trener potrzebuje trochę czasu, by poznać wszystkich chłopaków. Poza tym, trener jest jeszcze spokojniejszy niż kilka lat temu.

- Jeszcze spokojniejszy?

- Pamiętam, że jak wtedy przegrywaliśmy mecze, to spokojnie nie było. Teraz więcej dyskutujemy.

- Postęp w meczach ligowych jest już widoczny, bowiem zaczęliście jak za dawnych czasów strzelać po 3 gole w meczu.

- Wróćmy do rewanżowego meczu Pucharu Polski z Lechią. Gdybyśmy w nim zagrali w pełnym składzie, to pewnie awansowalibyśmy do półfinału. Nie zagrali jednak Arek Głowacki, Marcelo i Radek Sobolewski, a ja wszedłem na boisko w drugiej połowie. Bardzo przeżywaliśmy ten nieudany początek rundy. Zdajemy sobie sprawę, jakim klubem jest Wisła i co znaczy w Polsce. Zwycięstwo nad Lechią w lidze było wymęczone, ale z Polonią Bytom zagraliśmy już lepiej, pewniej. To daje nam oddech. To my rozdajemy karty w lidze. Jesteśmy w lepszej sytuacji od Lecha i Legii. Po Polonii zagramy u siebie ze Śląskiem i Lechem. Starcie z "Kolejorzem" będzie najważniejsze.

- Jak po trzech tygodniach ocenia pan decyzję o zwolnieniu trenera Macieja Skorży?

- Podziękowałem mu za te dwa i pół roku sukcesów. Za jego kadencji zdobyliśmy dwa mistrzostwa Polski, graliśmy z Barceloną, z Tottenhamem Londyn. Tę współpracę będę wspominał wyłącznie miło. Zdarzyły się niefortunne mecze, ale nie ma na świecie takiej drużyny, która by ich nie uniknęła.
- Zagra pan jeszcze na stadionie przy ulicy Reymonta o Ligę Mistrzów?

- Jak nie teraz, to kiedyś na pewno. Najpierw skupmy się jednak na obronie mistrzostwa Polski, bo to jest najważniejsze.

Rozmawiał: Piotr Tymczak

Cleber i Garguła coraz bliżej

Arkadiusz Głowacki i Paweł Brożek mieli wczoraj indywidualne zajęcia w pomieszczeniach klubowych. - Trochę zmieniłem trening, podchodzę do niego teraz bardziej indywidualnie - przyznaje Paweł Brożek. Okazuje się, że indywidualne treningi mają poprawić dynamikę. Pozostali wiślacy pracowali natomiast wczoraj głównie nad rozegraniem stałych fragmentów gry, co może się bardzo przydać w sobotnim meczu z Polonią w Warszawie. Bliscy powrotu do treningów z całym zespołem są Łukasz Garguła i Cleber, którzy pauzowali z powodu kontuzji. "Guła" wrócił z konsultacji w Niemczech i wykonywał na boisku indywidualne ćwiczenia, mające na celu wzmocnienie niektórych mięśni. Indywidualnie ćwiczy również Cleber, który wraca do zdrowia po złamaniu żeber. Wczorajsza nasza informacja o możliwym powrocie do Wisły jej byłych zawodników: Kamila Kosowskiego, Macieja Żurawskiego, czy Mauro Cantoro oraz pozyskaniu innych znanych piłkarzy (m.in. Jerzy Dudek, Paweł Golański), którym w czerwcu kończą się kontrakty była czystą spekulacją, utrzymaną w primaaprilisowej konwencji. Nie jest jednak wykluczone, że w lipcu do Wisły powróci "Kosa", także czy też klub zainteresuje się sprowadzeniem kogoś z wymienionych zawodników. (TYM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski