MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niepewna przyszłość warzyw

Barbara Ciryt
Maciej Mączka, szef firmy handlującej warzywami, na Wschód wysyła od 20 do 40 procent tutejszych produktów
Maciej Mączka, szef firmy handlującej warzywami, na Wschód wysyła od 20 do 40 procent tutejszych produktów Barbara Ciryt
Igołomia-Wawrzeńczyce. W tym największym w Polsce zagłębiu kalafiora, wielkich upraw kapusty pekińskiej i papryki, jedni rolnicy zaczynają niszczyć tegoroczne uprawy, orać pola; inni wciąż mają nadzieje, że jesienią Rosja zniesie embargo i sprzedadzą tam swoje produkty

Producenci warzyw w gminie Igołomia-Wawrzeńczyce z niepokojem wychodzą w pole. Wciąż rozmawiają o rosyjskim embargo na owoce i warzywa. Ten region Małopolski może szczególnie ucierpieć, bo produkuje dokładnie to, czego dotyczą sankcje, głównie kalafior i kapustę.

Tydzień czy dwa tygodnie temu sprzedawali towar na granicy opłacalności. Teraz nie wiedzą co robić. - Posadzone niedawno kalafiory wymagają pielęgnacji, ale czy warto zajmować się nimi? - zastanawia się pani Małgorzata, która pracuje na polu w okolicy Stręgoborzyc. - Każdy ma jakichś swoich odbiorców, ale jeśli rynek się nasyci, to już nikt na niczym nie zarobi.
Rolnicy skarżą się, że cena na placach skacze kilka razy dziennie. - Jeśli zostaje jeden producent, to za sztukę kalafiora w hurcie weźmie do 1 zł, ale gdy za godzinę czy dwie podjeżdżają kolejne samochody, to cena spada automatycznie, np. do 70 gr. To granica opłacalności.

Za mniej już nie warto sprzedawać - mówi pan Piotr, który także pracuje na polu kalafiorowym. Rolnicy wskazują, że praca przy tych roślinach trawa ponad trzy miesiące. A wcześniej trzeba zainwestować w rozsady, potem pielęgnować, oczyszczać z chwastów, zrywać, zwozić, pakować i dostarczać na plac.

- Wiem, że niektórzy producenci już nie decydują się na zbieranie ostatnich plonów. Wjechali sprzętem, który rozdrobnił dorodne warzywa na polu, bo zbiór się nie opłaca. Zdarzało się, że hurcie liczyli im 50 groszy za sztukę. To poniżej kosztów - mówi Józef Rysak, wójt gminy Igołomia-Wawrzeńczyce. Wydawało się, że ten rok będzie urodzajny, warzywa okazałe. Jednak nadprodukcja i sankcje rosyjskie sprawią, że sami rolnicy niszczą swoje zbiory.

- Planowaliśmy z Radą Gminy podjąć rezolucję, żeby województwo pamiętało o naszych rolnikach przy wystąpieniu o ewentualne odszkodowania za straty poniesione przez rosyjskie embargo - dodaje wójt. Przypomina, że warzywa z jego gminy trafiają na światowe rynki, ale przede wszystkim do krajów unijnych i do Rosji.

Część rolników zwozi swój towar do spółki Mączka, jednaj z największych firm handlowych w tym regionie. Jej szefowie przyznają, że Rosja to poważny odbiorca. - Dotychczas eksportowaliśmy od 20 do 40 proc. owoców i warzyw na Wschód. W Rosji zaopatrywaliśmy jedną z największych sieci sklepów - mówi Maciej Mączka, prezes firmy. Sporo idzie też na polski rynek, do jednej z dużych sieci handlowych, częściowo także na Bałkany oraz do Rumunii, Czech, Słowacji, na Węgry, do Włoch i Hiszpanii. Jednak rosyjskiego rynku nic nie zrekompensuje. Zaznacza, że każdy szuka innych sposobów na wysłanie tam towaru.

- W Polsce kupują Białorusini, a oni mają możliwość swobodnej sprzedaży do Rosji - mówi prezes. Wciąż ma nadzieję, że ten wschodni rynek się odblokuje. Tylko kiedy? - Jak Rosjanie zgłodnieją - uśmiecha się Mączka. Wie dobrze, na czym polega praca rolników, bo jego rodzinna firma jest też jednym z największych producentów warzyw w gminie Igołomia-Wawrzeńczyce.

- W tej branży przez rok można się sumiennie napracować. Zasadzić warzywa, pielęgnować, zebrać, ale i tak wszystko zależy od zbytu, bo jeśli zostaną źle sprzedane, to cały wysiłek bierze w łeb - mówi jasno.

Zaznacza, że jest też sporo rolników, którzy sami sobie psują rynek. Pobrali unijne dopłaty na modernizację gospodarstw, maszyny, urządzenia, przechowalnie, chłodnie. A teraz nie mają za co utrzymać nowego majątku. Podczas kontroli - których wciąż się spodziewają - nie mogą wykazać zastoju, ale rozwój gospodarstwa. Podczas gdy ich sąsiedzi decydują się na zaoranie jednych warzyw i odczekanie, by posadzić kolejne, ci z dotacjami unijnymi muszą zbierać plon, nawet jeśli do tego dopłacają. Wszystko dlatego, że zobowiązali się do sprzedaży określonej ilości produktów, a nikogo nie interesuje, w jakiej cenie. Chcą wywiązać się z zadeklarowanej ilości, bo inaczej przyjdzie im zwracać dotację.

- Tak czy inaczej zwracają, jeśli nie wprost, to poprzez sprzedaż poniżej kosztów. Ich warzywa - w zaniżonych cenach - są eksportowane na rynki europejskie lub do sieci sklepów w naszym kraju, które i tak prawie wszystkie są w rękach przedsiębiorców zagranicznych. Ostatecznie nasi rolnicy oddają zainwestowane pieniądze - Maciej Mączka ubolewa, że polskie gospodarstwa działają na granicy bankructwa.

Wiele osób wskazuje, że w gminie, która jest zagłębiem warzywnym, coraz częściej pojawiają się plantacje kukurydzy. - Coraz więcej ludzi szuka pracy w mieście, bo rolnictwo się nie opłaca. Swoje pola oddają w dzierżawę firmie, która sadzi kukurydzę na paszę dla bydła - pani Małgorzata ze Stregoborzyc pokazuje w okolicy takie kukurydziane pola.

Zakaz uderza w rolników
* Rosyjskie embargo na polskie owoców i warzyw obowiązuje od 1 sierpnia. Obejmuje świeże jabłka, gruszki, wiśnie, czereśnie, nektaryny, śliwki, wszystkich odmian kapusty (białą, pekińską, czerwoną, brukselkę) oraz brokuły i kalafior. Zakaz dotyczy także polskich produktów wwożonych do Rosji z państw trzecich. Federacji Rosyjska informowała, że przyczyną są naruszenia międzynarodowych i rosyjskich wymogów fitosanitarnych. A wiadomo, że to sankcje polityczne.

* Rocznie Polska eksportowała do Rosji prawie 1 mln ton produktów. W ubiegłym roku było to ponad 804 tys. ton o wartości blisko 336 mln euro. Ministerstwo rolnictwa szacuje, że embargo to dla polskiego sektora owoców i warzyw straty, które mogą wynieść ok. 500 mln euro. Polska liczyła na rekompensaty z Unii Europejskiej. 12 sierpnia minister rolnictwa Marek Sawicki ma rozmawiać na ten temat z Dacianem Ciolosem, komisarzem ds. rolnictwa Komisji Europejskiej.

* Dodatkowe trudności ze strony Rosji pojawiły się od 7 sierpnia. Dekretem prezydenta zakazała lub ograniczyła wwóz do Federacji Rosyjskiej owoców, warzyw, mięsa (wołowiny, wieprzowiny, drobiu), ryb i skorupiaków, mleka i nabiału ze Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej, Australii, Kanady i Norwegii. Chodzi o kraje, które wprowadziły sankcje przeciwko Federacji Rosyjskiej lub przyłączyły się do nich. Obostrzenia mają obowiązywać rok.

* Polski i europejski rynek może zagospodarować 5-10 proc. owoców i warzyw objętych embargiem - tak szacuje Ministerstwo Rolnictwa Liczy, że 10-20 proc. produktów bardzo wysokiej jakości może być sprzedana na rynki trzecie. Chodzi o Algierię, Maroko i Emiraty Arabskie. Jednak część produkcji trzeba będzie zutylizować ze względu na krótki czas przechowywania; dotyczy to głównie papryki i niektórych roślin kapustnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski