MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Partyjna korporacja

Redakcja
Dziennikarze "Rzeczpospolitej” dotarli do codziennych instrukcji, wysyłanych przez rzecznika PO parlamentarzystom tej partii. Ich celem było przeniesienie odpowiedzialności politycznej za aferę Amber Gold na PiS – jako partię, za której panowania Marcin P. broił najbardziej.

Marek Kęskrawiec: MULTIKULTI

Politycy PO otrzymywali więc każdego dnia jasne i precyzyjne wytyczne, co mają mówić opinii publicznej. Zapewne spece od marketingu politycznego wymyślili sobie, że jednolity i powtarzany uporczywie przekaz sprawi, iż ludziom wdrukowana zostanie jedyna prawda. To znaczy bardziej "prawda” niż prawda, skonstruowana na zasadzie "kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą”. Oczywiście, kompromitujące wytyczne nie są tylko domeną obecnej partii rządzącej. O specjalnych SMS-ach z instrukcjami, co politycy mają mówić dziennikarzom, pisano już kilka lat temu, tyle że wtedy chodziło o PiS.

Politycy nie mają problemów z tym, że wchodząc do parlamentu powinni być depozytariuszami zaufania społecznego, a są co najwyżej niewolnikami swoich partii. Nie ma dla nich znaczenia ten, kto ich wybrał, liczy się tylko prezes lub przewodniczący. W sumie rozumiem ten swoisty instynkt samozachowawczy. Przecież gdyby się zbuntowali, mogliby stracić miejsce na liście kandydatów w kolejnych wyborach, a wtedy musieliby poszukać sobie pracy, co nie zawsze zakończyłoby się sukcesem. Lepiej nie ryzykować.

Współczesne partie polityczne zupełnie przestały przypominać ruchy skupiające ludzi, których napędzają idee. Przypominają raczej najbardziej bezwzględne korporacje, nastawione na sprzedaż produktu i stworzenie jego pozytywnego wizerunku. Istotą ich funkcjonowania jest nie idea, misja, określony kierunek rozwoju kraju, ale słupek sondażowy, na który należy się wspiąć i tak umiejętnie balansować, by jak najpóźniej spaść. Oczywiście, mile widziane są wzniosłe hasła o tym, że jest się platformą skupiającą ludzi myślących o społeczeństwie obywatelskim albo ugrupowaniem dbającym o praworządność i sprawiedliwość. Tyle że są to co najwyżej zaklęcia dla naiwnych. Skoro szefowie wznoszący dumne sztandary traktują własnych podwładnych jak bezmyślnych niewolników, którym trzeba mówić, co mają myśleć i głosić w radiu i tv, to trudno się łudzić, że "My, Naród”, jesteśmy dla nich czymś więcej niż głupią tłuszczą.

Kilka lat temu niedoszły prezydent Stanów Zjednoczonych (i laureat Pokojowej Nagrody Nobla) Al Gore wyznał z rozbrajającą szczerością, że jako kandydat na lidera jedynego supermocarstwa 95 proc. czasu kampanii wyborczej spędził zbierając pieniądze od możnych tego świata lub biegając po środkach masowego rażenia, by robić dobre wrażenie. Tylko 5 proc. czasu zajęło mu przygotowanie programu wyborczego. Czy trzeba tu jeszcze cokolwiek komentować?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski