MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Proste jak cep

Paweł Kowal
Chyba jest jakoś tak: Platforma chce zniesienia finansowania partii, Sojusz Lewicy Demokratycznej ograniczenia, a Solidarna Polska jest za zawieszeniem. Czyli – teoretycznie – wszyscy idą w jednym kierunku.

Paweł Kowal: OD KRAKOWA DO BRUKSELI

Ludzie nie chcą pompowania pieniędzy do partii. Sprawa po debatach sprzed wakacji jest jasna – pieniądze te idą na wydatki nie­mające nic wspólnego z funkcjonowaniem partii: cygara, drogie drinki, hotele ze spa itd. Nawet jeśli jest to formalnie zgodne z ustawą, to przecież nie jest zgodne z zasadami gospodarności i nosi wszelkie cechy malwersacji środków publicznych.

Sprytni posłowie zrobili tak, że niewykorzystane środki przechodzą na następny rok: to najlepszy dowód, że pieniędzy jest zbyt dużo. Liczące po kilkadziesiąt tysięcy członków partie stały się zamożniejsze niż niejedna duża firma, bo żadna z nich nie ma takiego budżetu na wydatkowanie, praktycznie bez żadnych ograniczeń, byle tylko rachunki się zgadzały. Mogą zamówić dowolną liczbę reklam, nienawistnych wpisów w internecie, mogą dać lub nie dać ogłoszenia do gazety itd. Wesprzeć lub pognębić finansowo medialną firmę. W czasach kryzysu to niebagatelna broń.

Partie nie zarobiły swoich pieniędzy, tylko same sobie uchwaliły subwencję w Sejmie. I mają grono osób z nimi powiązanych, które robią ludziom wodę z mózgu i mówią, że albo obecny system, albo finansowanie pod stołem i nie ma innego modelu. Problem w tym, że i tak poprzez posady w państwowych spółkach płyną strumyki pieniędzy z pu­blicznego do partyjnego. Rzecz nie tylko w tym, że na Dolnym Śląsku za głosy na zjeździe oferowano posady. Problemem jest to, że często za takie załatwienie posady ("rekomendację”) ceną jest nieoficjalny odpis dla partii. I tak w partyjnych kieszeniach – nieważne czy kryzys, czy prosperity – z roku na rok jest coraz więcej i więcej.

Powstaje system, w którym z roku na rok z demokracji parlamentarnej stajemy się oligarchią partyjną. Jesteśmy krajem, w którym sami sobie hodujemy frankensteinów demokracji, jedzących wszystko, co jest do zjedzenia. Problemem lat 90. i początku dwutysięcznych była korupcja: siedziała jak tasiemiec w przewodzie pokarmowym. Dzisiaj takim problemem jest partyjniactwo.

To dlatego z głosowania w Sejmie nic nie wyjdzie, to dlatego prezydent musi uważać co wetuje, bo go partia nie wystawi za dwa lata, a Grzegorz Schetyna, wie, że "poza PO nie ma życia”. To proste jak cep, który – jak mawia premier Janusz Piecho­ciński – składa się z łącznika, dzierżaka i bijaka. Bijaka na polską demokrację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski