MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina

Redakcja
Historia państwa Bajkowskich ma szansę stać się jednym z punktów zwrotnych dyskusji o przestrzeganiu praw rodziny w Polsce. Dzięki zaangażowaniu dziennikarzy ludzie z jednej strony przypominają sobie, jak słabe jest państwo w sprawach polityki, z drugiej – jak potrafi być ono niebezpieczne

Paweł Kowal: OD KRAKOWA DO BRUKSELI

Milczenie rzecznika praw dziecka stawia pod znakiem zapytania sens utworzenia przed laty tego urzędu. Schowanie przez rząd głowy w piasek – a szczególnie panią minister Krystynę Szumilas – pokazuje, że kwestie relacji szkoła–dom oraz polityki rodzinnej są dzisiaj najważniejsze do zreformowania w Polsce.

Państwo wkracza pod dach Bajkowskich, a obrońcy tego sposobu działania mówią, że "tak być musiało”. Ta interwencja wpisuje się w działania takie jak zmuszanie wszystkich do posyłania dzieci do żłobka i do zerówki albo wchodzenie szkoły w rolę instruktora życia intymnego. Sprawa państwa Bajkowskich pokazuje problem znacznie głębszy niż nadgorliwość sądu. Trzeba zadać sobie pytanie, kto jest bardziej wiarygodny jako odpowiedzialny za wychowanie dzieci: urzędnicy i państwo czy rodzice? Bezgraniczne zaufanie do decyzji sądu i kuratora z automatycznym podejrzewaniem rodziców o złą wolę nieuchronnie prowadzi do rządów lewicowej dystopii.

Tak, państwo ma funkcję do wypełnienia, ale tylko tam gdzie naprawdę dochodzi do patologii. Musi interweniować, gdy zagrożony jest fizyczny byt członków rodziny. To w tych bardzo nielicznych przypadkach ma być skuteczne. To w tych sytuacjach mogą się wykazywać sędziowie i kuratorzy. Problem w tym, że dramatycznie wzrasta liczba gwałtów na nieletnich, z których wiele dokonywanych jest w szkołach, a znaczna część wszystkich bójek ma również miejsce w szkołach, szczególnie w gimnazjach. Skoro szkoła to obszar bardziej państwa niż rodziny, wydawałoby się, że pole do działania jest.

Skoro brak dobrego wykorzystania środków na politykę rodzinną prowadzi do niedożywienia dzieci, to urzędnicy powinni mieć co robić. Ale nie – wolą meblować życie państwa Bajkowskich, a nie pomagać tam, gdzie mają dużo do naprawienia. Taka interwencyjna polityka, z jaką mamy do czynienia w przypadku Bajkowskich, nie jest dowodem żadnego nadzwyczajnego zainteresowania i troski. To ucieczka przed smutną prawdą, że państwo nie radzi sobie z wykonywaniem swoich obowiązków. Nie może rozwiązać problemu dużej liczby przestępstw w szkole, więc wpycha się na nie swój obszar.

Dawniej nie było sądu rodzinnego i kuratora, a jednak rodzina funkcjonowała. Nie było wolnego państwa, a dzięki rodzinie nasz kraj przetrwał jakoś wojny i komunizm. To dlatego państwo może i powinno ingerować tylko tam, gdzie to ewidentnie należy do jego obowiązków. Jeśli zgodzimy się na odebranie dzieci Bajkowskim, to uznamy, że w sporze między rodziną a urzędnikami co do zasad rację mają ci drudzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski