Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Roślinni agresorzy

PSZ
Rdest potrafi się przebić nawet przez asfalt Fot. Anna Kaczmarz
Rdest potrafi się przebić nawet przez asfalt Fot. Anna Kaczmarz
Nawłoć, kolczurka klapowana, topinambur czy rdest ostrokończysty to tylko niektóre z bardzo wielu obcych gatunków roślin, które zadomowiły się w Krakowie i mają się świetnie - czasem nawet tak świetnie, że uznano je za rośliny inwazyjne.

Rdest potrafi się przebić nawet przez asfalt Fot. Anna Kaczmarz

Rośliny Krakowa

Wiele z nich to rośliny ozdobne, które pod koniec XIX i na początku XX wieku były wykorzystywane do dekoracji. - Sprowadzono je, by zdobiły ogrody, szybko jednak z nich uciekły i zaczęły żyć własnym życiem. Większość z tych roślin okazała się agresywna. Proces ich rozprzestrzeniania przebiegał bardzo szybko, a dziś są już u nas tak zadomowione, że nawet gdyby chcieć je wytępić, i tak byłoby to niemożliwe - wyjaśnia związany z krakowskim Instytutem Botaniki PAN Janusz Guzik, który od 30 lat zajmuje się badaniem roślin obcego pochodzenia.

Za przykład takich roślinnych "agresorów" mogą służyć pochodzące z Ameryki nawłoć późna i nawłoć kanadyjska. Ta pierwsza pojawiła się w Krakowie pod koniec XIX wieku, a druga znacznie później, bo dopiero po II wojnie światowej. - Nawłocie początkowo były wykorzystywane jako rośliny ozdobne, ale szybko zdziczały. Zaczęły się rozprzestrzeniać, opanowując tereny nadrzeczne - nad Wisłą i jej dopływami - opowiada przyrodnik.

Kolejna faza ekspansji tych roślin to lata 60. i 70. Wtedy zaprzestano uprawy uboższych gleb i nawłocie zaczęły opanowywać tereny porolne np. w Pychowicach, Kostrzu czy Skotnikach. - Dziś nawłoć, która tworzy zwarte łany na bardzo dużych powierzchniach, jest uważana za gatunek inwazyjny - dodaje Janusz Guzik. Kolejnym przybyszem z Ameryki, również uważanym za gatunek inwazyjny, jest kolczurka klapowana, która w ciągu ostatnich 40 lat opanowała tereny nad krakowskimi rzekami. - Początkowo była hodowana w ogródkach jako pnącze, a dziś można ją spotkać na całej długości Wisły w Krakowie i na jej dopływach (gdzie tworzy welony na wiklinach i zaroślach nadrzecznych) oraz na siedliskach ruderalnych, wysypiskach śmieci i nieużytkach - wymienia Janusz Guzik.

Prawdopodobnie jako roślina ozdobna do Krakowa trafił też amerykański topinambur, inaczej zwany słonecznikiem bulwiastym. Jak wyjaśnia Janusz Guzik, dawniej topinambur był nie tylko hodowany jako roślina ozdobna, ale również uprawiany dla swych jadalnych bulw (podobnie jak ziemniak), zdołał jednak uciec z upraw. - W Krakowie topinambura w stanie zdziczałym zauważono dopiero po II wojnie światowej. Opanował głównie tereny kolejowe i nieużytki, a dziś rośnie praktycznie w całym mieście - uzupełnia przyrodnik.

Przybysze z Ameryki to jednak nie wszystko. W Krakowie zadomowiły się też rośliny pochodzące z najdalszych zakątków świata: np. rdest ostrokończysty z Chin i Japonii oraz rdest sachaliński - endemit z wyspy Sachalin. - To rośliny dworskie (bardzo okazałe, dorastają do 3 - 3,5 metra), które początkowo były hodowane w parkach i ogrodach dworskich. Dopóki o te ogrody dbano, rdest, który jest rośliną bardzo ekspansywną, był trzymany w ryzach. Jednak po II wojnie światowej parki dworskie zostały upaństwowione. Przestano je pielęgnować, a ludzie zaczęli przenosić rdest na cmentarze - opowiada przyrodnik.
Obecnie praktycznie nie ma cmentarza, na którym nie rósłby rdest ostrokończysty. Niestety, często powoduje on znaczne szkody: jego korzenie i kłącza rozsadzają nagrobki i - jako, że potrafią przebić się nawet przez asfalt - niszczą alejki. - Poza cmentarzami rdest występuje też na nieużytkach i terenach nadrzecznych. Rozrasta się on w sposób niekontrolowany i jest niemożliwy do wytępienia - przyznaje Janusz Guzik.

Bliski krewniak tego niszczyciela, czyli rdest sachaliński, jest mniej agresywny i występuje też w Krakowie zdecydowanie rzadziej. Można go spotkać np. w parku podworskim na Woli Duchackiej lub przy cmentarzu we Wróblowicach. - Ciekawostką, jeśli chodzi o te dwa gatunki rdestu, jest to, że rosną one dosłownie w oczach, nawet kilkanaście centymetrów na dobę - zwłaszcza po deszczu - zdradza Janusz Guzik.

Wśród obcych roślin ozdobnych, które zostały sprowadzone do naszych ogrodów, ale szybko z nich uciekły, warto też wymienić przybyszy z Himalajów: niecierpka gruczołowatego i poziomkówkę indyjską. Niecierpek (o ładnych kwiatach w kształcie lwich paszczek) pojawił się w Krakowie po II wojnie światowej, a obecnie można go spotkać nad rzekami, w rowach melioracyjnych i na nieużytkach. Z kolei poziomkówka - bliska krewniaczka naszej poziomki - rośnie m.in. w rejonie Ogrodu Botanicznego (bo stamtąd właśnie uciekła) czy w parku Matecznego.

- Poziomkówka jest używana w ogrodnictwie jako tzw. roślina okrywowa: sadzi się ją w miejscach, gdzie nic innego nie chce rosnąć. Od naszej poziomki różni się tym, że ma żółte kwiaty i bardzo okazałe owoce, które - co ciekawe - nie nadają się do jedzenia. Nie są wprawdzie trujące, ale za to bardzo niesmaczne - uzupełnia Janusz Guzik. (PSZ)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski