MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z żelazną konsekwencją

Redakcja
Moja najgorsza podróż w życiu? Jakieś 40 lat temu, za studenckich czasów, z Krakowa do Olsztyna. Pociąg był tak zapchany, że cały czas koczowaliśmy na korytarzu, w pobliżu tak zwanej toalety. średnio raz na 5 minut trzeba się było podnosić z podłogi, czyli jedynego dostępnego miejsca do siedzenia, by przepuścić kolejnego pasażera spragnionego chwili samotności. I tak przez całą noc. Ale wszyscy przeżyliśmy, pewnie dlatego, że mając 20 lat do takich przeciwności losu podchodzi się raczej z humorem.

Barbara Rotter-Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW

Myślałam, że takie podróże już – przynajmniej w Polsce – nie istnieją, ale okazało się to naiwnością. Kilka tygodni temu musiałam pojechać do Warszawy. Wybrałam pociąg, kupiłam bilet i o odpowiedniej porze poszłam na dworzec. Już na peronie zobaczyłam dziki tłum przeważnie młodych ludzi. Okazało się, że mój ekspres jedzie nie tylko do stolicy, ale dalej – do Olsztyna. A że były to jeszcze wakacje, oblężenie było pełne. Gdy pociąg podjechał, o mało nie zostałam stratowana, a jakaś dziewczyna przejechała mi po stopie walizką na kółkach. Część przedziałów była już zajęta – co lepiej zorientowani w sytuacji wsiedli na stacji początkowej, czyli w Płaszowie. Zaczęłam przedzierać się przez tłum, ale jako chwilowy singiel szanse miałam marne, bo pociąg został opanowany przez dobrze zorganizowane grupy rodzinne i przyjacielskie. Drogę torowała mi bardzo obszerna jejmość z córeczką, którą pozostawiła na jedynym wolnym miejscu w przedziale. Stwierdziła, że gdy znajdzie dwa wolne, wróci po dziecko. Wróciła. Usiadła razem z nim… Pozostał mi korytarz, zapchany równie ciasno jak przedziały. Miałam jednak świetny punkt obserwacyjny. Nie uwierzycie Państwo, ile ludzie potrafią zjeść w ciągu kilku godzin! Banany i kanapki. Bułeczki i jabłka. Precelki i chipsy. Brakowało tylko jajek na twardo. Niewiarygodne też, jak długo potrafią milczeć. Dzieci podłączone do MP3 i komórek na zmianę, a mamusie zaczytane w kobiecej prasie. W przedziale panuje grobowe milczenie – nie odzywają się do siebie nawet dzieci, siedzące ramię w ramię. Na krótko przed Warszawą zwolniło się na chwilę krzesełko na korytarzu – jakaś para chciała się poprzytulać, a trudno było tego dokonać siedząc na dwóch odległych siedziskach. Potem im się znudziło i musiałam wrócić na swoją z góry upatrzoną pozycję, czyli obudowę kaloryfera na korytarzu. Jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak na widok Dworca Centralnego…

Przyznać trzeba jedno – wiele się w naszym kraju zmieniło na lepsze, ale kolej żelazna, z iście żelazną konsekwencją podąża tymi samymi torami, co przed dziesięcioleciami. Tyle że wolniej i rzadziej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski