Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żaden dzikus z tego Mieszka

Liliana Sonik
Polacy lubią Włochy. Czujemy się tam prawie jak u siebie, zwłaszcza w Rzymie. W kościołach pełno poloników, w muzeach - wątki i motywy niemal somatycznie nam bliskie, a w bezpretensjonalnych trattoriach nawet nieznane dania smakują jakoś swojsko.

Czyżby to wrażenie „bycia u siebie” było spóźnionym efektem świętopietrza, czyli płaconego przez naszych przodków podatku kościelnego? Nawet jeśli, to natura związku z Rzymem była całkiem inna i spowodowała niesłychanie rozległe konsekwencje, widoczne do dziś. Od chwili, gdy Mieszko przyjął chrzest, kraina zwana później Polską, znalazła się w orbicie tej kultury i tej cywilizacji. Objęło to wszystkie dziedziny życia wspólnotowego i prywatnego. Struktury władzy, administrację państwową i kościelną, system prawny, szkolnictwo, szpitalnictwo, rolnictwo, ogrodnictwo, obyczaje, muzykę, sztukę i literaturę, kategorie dobra i zła, cnoty i występku, piękna i brzydoty. Także siatkę symboli kształtowało u nas chrześcijaństwo zachodnie. Nawet język uległ ewolucji pod wpływem łaciny.

Zdziwiło mnie jak dyskretnie polski Kościół akcentował 1050. rocznicę przyjęcia chrztu przez Polskę. Nie pamiętam millenijnych obchodów z roku 1966, ale pamiętam, że wspominano je przez lata. Nowenny, procesje, kazania, podróż po Polsce obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej… Władze aresztowały (dosłownie!) święty wizerunek. I kontynuowano dziwną pielgrzymkę pustych ram. Oczywiście napięcie polityczne wzmacniało każdy gest. Ale inicjatywa Kościoła angażowała miliony wiernych i tysiące księży. Teraz raczej Światowe Dni Młodzieży są w centrum uwagi. Kościół się do obchodów słabo przyłożył, więc i państwo odhaczyło rocznicę rytualnie i bez wdzięku. Tylko TVP była przygotowana: pokazano ciekawe dokumenty i rozmowy.

Z przyjemnością wysłuchałam też w TOK FM wywiadu z dr hab. Teresą Rodzińską-Chorąży, która zapędziła w kozi róg prowadzącego, mającego podobne pojęcie o państwie Mieszka i chrzcie, jak 90 proc. Polaków. Pierwszą z domagających się obalenia tez jest przekonanie o „dziczy”. Ponieważ Słowianie zmarłych palili, a grody budowali z drewna, archeolog jest bezradny, gdyż zachowało się nader mało śladów życia. Chyba że w wodzie, a konkretnie w jeziorze lednickim. Okazało się, że do Ostrowa Lednickiego prowadziły dwa mosty zbudowane z drewnianych pali o wysokości 14 metrów. Jeden z mostów miał ponad 440 metrów długości, drugi 170 metrów. Zbudowano je w czasach Mieszka i stanowią znakomity przykład sztuki inżynierskiej. Z kolei wysoki na 12 metrów wał obronny pochłonął drewno z lasu o powierzchni 800 hektarów. A zupełnie nadzwyczajną budowlą była kaplica Mieszka. Nie mając fachowego przygotowania, trudno wyobrazić sobie jak wyglądała. Lecz dla historyków sztuki jest oczywiste, że budowniczy stworzyli dzieło znaczące i wysublimowane. Ten kto projektował koncepcję kaplicy lednickiej, musiał być ogromnie wykształcony. Nam 13-metrowa kaplica wydaje się niewielka, lecz tak wtedy budowano. Bo wielkość w średniowieczu nie miała znaczenia. Liczyła się jakość, idea i symbolika. Jest o czym myśleć.

">

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski