MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Znów tańczą cytrynki

Redakcja
Jak przed rokiem bawię, to znaczy zaszyłem się znów na Podkarpaciu. W ośrodku specjalnym, w tzw. Domu Ojca Pio. O tej porze? Pomysł ze wszech miar celny.

Leszek Długosz: Z BRACKIEJ

Wspomożenie duchowe o krok, gdy ktoś szuka. A dla ciała? Poligon zbawienny, choć twardy i nieustępliwy. Nic, tylko owoce, warzywa, surowizny wszelakie, trawki, korzonki, ziółka plus woda, soki, herbatki, tyle. O losie! Po cóż mi to? A jednak pamięć skutków ubiegłorocznej kuracji znęciła ducha i ciało, i znów przybyłem. Wywiezione stąd uczucie lekkości istnienia - ot choćby luzu w stawach i powrót do dawnych spodni dżinsowych - to kusząca i w tym roku oferta.

Tedy znów buszuję w lasach Podkarpacia, przesiaduję nad rzeką Lubaczówką. Kiedyś nawet o jej istnieniu nie wiedziałem. Jestem oczarowany. Zupełnie jak w mojej piosence - Wiosenne wody, szumne porywiste... Akurat w tych słonecznych teraz dniach i one toczą się - wartkie i świetliste. Na brzegu jeszcze martwo. Tu i owdzie dopiero puka, ćwierka coś zielonego. Ale gąszcz i w tym uśpionym stadium też malowniczy. Zarośla, chaszcze, drzewa oplecione pnączami, trzciny, trawy suche - Amazonia! (No, prawie). Znalazłem, zapewne przez jakiegoś rybaka pozostawione na brzegu, spłowiałe krzesło. Przezimowało. Teraz i ono stoi jakby w oczekiwaniu. Wygląda na to, że razem wypatrujemy tej inwazji wiosny. Frontem do słońca i do mknącej przed oczami wody wysiaduję, grzeję się i dumam. Nieźle mi z tym: sam na sam z własnym kontem, na tle tej przyrody. Ja, jej cząsteczka. (Ale i obserwator - czujny inspektor, śledczy). Sam na sam z własnym obrachunkiem? Cóż to jednak za śledczy ze mnie, kiedym w obiekcie swego śledztwa niemal zakochany? Tu na myśl mi przychodzi pamiętne napomnienie. Z "Wiosennych wód" Turgieniewa przypomina mi się główny bohater. Na dalszych stronicach będzie on snuł wspomnienia z młodości spędzonej w Italii. Ale już na pierwszej wielki pisarz (malując go jako człowieka zgorzkniałego, pogrążonego w melancholii - w jego życiu wszystko już było, wszystko przeszło) informuje nas, że mężczyzna ten już dźwiga brzemię pięćdziesięciu czterech lat! No cóż, czasy i mody literackie się zmieniają. Wypada mi westchnąć, uśmiechnąć się?

Rok temu też tu siadywałem. Nawet w kieszeni tamtej kurtki natykam się na zapalniczkę. Zaplątana, po jakimś dymku sprzed roku? Przedmioty widać też wiodą czasem tajemniczy swój żywot. Niewiadomo kiedy wkraczają znowu, odwiedzają nas - z przypomnieniem, ze wspomnieniem? Obliczajmy tedy nad tą samą tegoroczną rzeką tegoroczny bilans. Jak zwykle fundamentalna najpierw kwestia - ile? Lecz poza tym obliczeniem ważniejsza może nawet rodzi się potrzeba uściślenia. Ile się jeszcze w tej wynegocjowanej liczbie zmieści? W rezerwie tej, która pozostała... Jaką przeprowadzić selekcję? Które ze spraw, z konieczności, nie mówiąc o pragnieniach, ambicjach, co z tego wszystkiego przechodzi na dalszą listę? Co naprawdę "odpuścić"? Odprowadzić za chmury, do krainy mrzonek... Zostawić to Innym? Oto i temat. Właściwy wątek rekolekcji moich wiosennych. Na krzesełku tym spłowiałym, nad Lubaczówką.

Ale wzrok mój porywa i uwodzi motyl. Jeden, drugi... Pierwsze tegoroczne cytrynki! Spojrzenie ledwie nadąża, aby utrzymać w kadrze to złoto-cytrynowe trzepotanie! Taniec radości w słońcu! Oczarowanie. Wiadomo, na jakim paliwie Natury, ślepy pęd, zew... Jak kto tam chce to tańcowanie motyle na brzegu wiosennej rzeki widzieć i nazywać, niech sobie jak tam chce, nazywa, trudno o większy banał. A przecież i trudno o bardziej czysty ujmujący powód olśnienia. - Wszystko na swoim miejscu? Znów tańczą cytrynki...

Słyszę za plecami pęd jakiś niepokojący. Z wyglądu groźne, ale okazuje się nader sympatyczne psisko, z zarośli wali prosto na mnie. Niepewność... Widzę, że nie ma złych zamiarów. Za nim wyłaniają się dwaj faceci. Tutejsi, też widać. Zagaduję: Ten pies to chyba nie ma złych zamiarów?

- Panie, gdzie by tam! Porządne dobre psisko. Tu porządna okolica, gdzie by tam jaki pies kogo ugryzł? Koty tu nie drapią, psy nie gryzą.

- A ludzie? - wtrącam.

- A ludzie panie, też porządne, przyjazne! No taka tu się uchowała okolica.

- Aaa... (jeszcze i ta kusi mnie ciekawość, wzrok mój znów pomknął, wrócił do poprzedniego kadru) ...a motyle?

- A motyle, panie, jak motyle! Jak wszędzie...

Czegóż się spodziewałeś, wymamrotałem sam już do siebie, karcąc się niemal. Patrz, goń spojrzeniem - tańczą znów cytrynki...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski