Marek Kęskrawiec: MULTIKULTI
Świadczy to nie tyle o naszych zdolnościach, ile o wielkiej wadze problemu, nad którym debatowaliśmy wraz z trzema najważniejszymi decydentami Małopolski oraz prof. Szymonem Krasickim. Po tej dyskusji wiemy już, że wszystko jest możliwe. I że idea krakowskich igrzysk nabrała po raz pierwszy realnych kształtów. Nie popadajmy jednak w samouwielbienie. Czeka nas masa problemów, choćby ponury fakt, że na zimowych igrzyskach nikt nie zarabia, a wiele obiektów stoi potem pustych i niszczeje pośród zrujnowanej przyrody. Mamy też wewnętrzne konflikty do pokonania.
Choćby takie Zakopane. Od początku naszej debaty widać było, jak bardzo trzej decydenci są chłodno nastawieni do stolicy Tatr. I choć ciężko wyobrazić sobie igrzyska bez Zakopanego, to być może nie ma innego wyjścia. Nasz piękny kawałek skalistych gór to fragment wielkości jednej doliny alpejskiej. I dlatego trudno się dziwić, że od lat do idei igrzysk z ogromnym dystansem podchodzą obrońcy przyrody i władze Tatrzańskiego Parku Narodowego. Myślę, że nikt rozsądny nie życzy sobie, by dla kilku tygodni sportowej zabawy i promocji Polski poświęcić najpiękniejszy skarb przyrody naszego kraju.
W tym kontekście wielu zapewne cieszy, że w Zakopanem trwa od lat paraliż decyzyjny i uwiąd twórczy. Przypomnijmy słabiutko przygotowaną i opartą na mrzonkach kandydaturę olimpijską z lat 90. czy powtarzane czterokrotnie wnioski o organizację mistrzostw świata w narciarstwie, z których każdy kolejny był gorszy. Gdyby Zakopane weszło w układ olimpijski z Jackiem Majchrowskim, Jerzym Millerem i Markiem Sową, mielibyśmy pewnie początek chaosu. Budziłbym się w środku nocy zlany potem pod wpływem sennych koszmarów o dwupasmówce na pięknych łąkach pod Witowem albo o wiosce olimpijskiej przy Dolinie Chochołowskiej.
Skoro miejscowe władze nie mają nic przeciwko działającemu w tym miejscu od miesięcy nielegalnemu parkingowi, a w okolicznych urzędach i radach działa lobby twórców oraz miłośników samowoli budowlanych, to jakoś nie mam problemu z wyobrażeniem sobie największych absurdów i masowych rzezi krajobrazowych podczas przygotowań olimpijskich. Nie przypadkiem, po raz pierwszy w historii nagrody Grand Press, dziennikarzem roku 2012 został przedstawiciel prasy lokalnej Jerzy Jurecki z Zakopanego. Jurek wygrał nie tylko dlatego, że jest świetnym dziennikarzem, ale i z tego powodu, że pracuje w środowisku, w którym możliwe są największe cuda w Polsce.
Tak więc nie płaczmy za Zakopanem, zamieńmy je na Beskidy i Słowację. Będzie z tego więcej korzyści.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?