Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Mazan da się przekonać, że polskie karpie to symbol seksu?

Redakcja
- Nim zaczniemy, chciałbym zaznaczyć: żadnych tematów politycznych. Mamy ich po płetwy. Że wam się chce nawet przy świętej Wigilii skakać sobie do oczu na dźwięk słowa "premier" czy "kardynał"...

Leszek Mazan przepytał karpia i w nagrodę uwolnił Fot. Andrzej Banaś

Typowo męska uroda, zachęcajco uchylony otwór gębowy, urocze wąsiki. Nic dziwnego, że gorące pocałunki Breżniewa nazwano "karpikami".

-Nigdy was nie interesowała polityka? Nawet wtedy, gdy w wyniku chrztu pierwsi Piastowie kazali narodowi pościć, co oznaczało większą konsumpcję ryb?

- Bywało, że Chrobry kazał zastawiać na piątkową ucztę czterdzieści stołów z rybami, ale karpi wśród nich nie było. Pierwsze pojawiły się na Śląsku i Małopolsce. Rozumie pan: wcześniejszy o kilkadziesiąt lat chrzest, więcej postów, więcej ryb i zdrowych tłuszczy wzmagających proces myślenia, a w konsekwencji szybsza akceptacja społeczna rychłego króla polskich wód- karpia. Ryby walecznej i inteligentnej, mięsistej, tłustej, sytej, smacznej, wręcz prowokującej do hodowli.

-Długą to drogę musieliście przepłynąć

- Długą. Nie przypadkiem prawie identyczną z tą, jaką w tym samym czasie przebyli ojcowie cystersi: z Bałkanów przez Włochy, Bawarię,Czechy,Wyżynę Morawską, Śląsk Cieszyński, Opole. Moi przodkowie małopolscy wiodą się od najwyższej, nieskalanej mariażami z pływającym gminem arystokracji, żerującej do dziś w słynnych stawach w Trzeboniu. Tracę apetyt słuchając, że cystersi nauczyli was wypalać cegłę. O tym, że dzięki nim macie na stołach karpie nie pamięta prawie nikt. Ciekawe, skąd braliście siłę do owego wypalania?

- Chyba pan trochę przesadza. Gdzie by chłopów z trzynastowiecznych cegielni było stać na taką drogą rybę?

- No, mogli kłusować i nie wątpię, że to robili, a stawów z karpiami szybko przybywało. Najlepiej to szło w okolicach Zatora, gdzie już Bolesław Krzywousty pozwolił mieszkańcom na trzy młyny i oczyszczenie jeziora utworzonego przez wylew Wisły. Szły czasy, że stawy hodowlane stawały się równie ważne jak browary. U Bolesława Wstydliwego ryby musiały być na stole na okragło: Kinga, jego żona, nie jadała mięsa.

-Sam książę podobno lansował żaby.

- Nie wstyd panu tak mówić o założycielu Krakowa? Czysta perwersja! Ale fakt, że karpi nie jadał. Pierwszy nasz potwierdzony przodek pojawił się na półmisku wawelskim 16 sierpnia 1292 roku. Było to na uczcie wydanej z okazji wjazdu na zamek króla czeskiego - za osiem lat również polskiego -Wacława II z dynastii Przemyślidów. Czesi, jakże słusznie, uwielbiali karpie. Podobnie zresztą jak Habsburgowie.W naszych stawach wciąż żywa jest opowieść, jak to magistrat krakowski w roku 1880 przygotował na przyjazd cesarza Franciszka Józefa przyjęcie powitalne złożone - jako że monarcha przybywał w piątek - wyłącznie z ryb, z karpiem w roli głównej. Tymczasem, ciesząc się na galicyjskie przysmaki, dworscy urzędnicy załatwili u biskupa Wiednia dyspensę, a magistrat krakowski musiał co rychlej rżnąć wieprzki i gotować bigosy. Monarcha, cieszący się na krakowskiego karpia tak posmutniał, że chciał wracać do Wiednia.

- Wrócimy do ostatnich Piastów, do uczty u Wierzynka.Czy to właśnie wtedy pożarto jednego z pańskich praszczurów?

- O ile wiem, czeska nowinka ichtiologiczna nie od razu się przyjęła i w 1364 roku u Wierzynka karpi jeszcze nie było. Jadał je na pewno dopiero Władysław Jagiełło, osobliwie w galarecie (pisze o tym Długosz). Jadała - na przemian z flakami - jego węgierska małżonka Jadwiga. Dunajeckie karpie musiały często figurować w menu synów Kazimierza Jagiellończyka, kształconych w Nowym Sączu przez Jana Długosza. Popatrz pan, ksiądz kanonik tak do jedzenia ryb rozum dających ich zmuszał, a przecież z czterech wychowanków aż trzech - dwu królów i jeden kardynał zmarło nam na syfilis.
- Ale jeden został świętym!

- Królewicz Kazimierz. Ten, jak sądzę, ograniczył swoje menu wyłącznie do karpi. Kochała je również bardzo jego bratowa, małżonka Zygmunta Starego Włoszka Bona Sforza. Były to świetne karpie zwane Królewskimi, hodowane z myślą o bogatej magnaterii i wytwornych podniebieniach mieszczan. Bona kazała je podawać na wawelski stół z sałatą, której król z definicji nie znosił. Słyszałem nawet taki wierszyk: "Na Wawelu Jagiellon brodaty/Puścił pawia na widok sałaty"...Włoszka, znakomita gospodyni zabiegała o stawy rybne, osobliwie te najsławniejsze,w Knyszynie. Największy ma 480 ha, a wykopał go diabeł na rozkaz pierwszego w dziejach kosmonauty, pana Jana Twardowskiego, choć są i inne, mniej prawdopodobne wersje: Staw ten egzystuje od dawnych już czasów/Pamięta Jagiellonów, panowanie Sasów/Przetrwał burze dziejowe, inwazję Moskali/ Król Zygmunt go założył, Czesi wykopali.

- Czesi? Dlaczego Czesi?

- Przypuszczam, że dla pieniędzy. A sprowadzono ich, bo w hodowli ryb byli bodaj lepsi nawet niż w warzeniu piwa, polska szlachta biła się o nich niczym Chrobry o relikwie świętego Wojciecha. Karpie polskie szturmem wtedy zdobywały europejskie rynki. Przybyszom z zagranicy radzili karczmarze: Raczej zjedz kuropatwę albo karpia dzwono/A pij to wino czyście, co go postawiono. A owi przybysze po powrocie do ojczyzny pisali: Jest coś,w czym Polacy bardzo nas przewyższają; co się tyczy ryb,to znają się na nich cudownie...Przyrządzają je tak znakomicie i dodają im jakiegoś smaku tak wybornego, że u najbardziej przejedzonych ludzi budzi się na nie apetyt. Nie muszę dodawać, że największym powodzeniem cieszył się karp.

- Mimo, że zalatywał mułem?

- Eeeee,tam...Panie domu dobrze wiedziały, że naszego brata trzeba włożyć na kilka dni do cebrzyka z czystą, zimna wodą. Że wysłana po karpie służąca ma kupić piątnika, czyli karpia najbardziej godnego piątkowego stołu, świetnego, mięsistego, z łatwo odchodzącą łuską. A użycie do panierki zamiast tartych pszennych bułek pieczywa żytniego uchodziło za zbrodnię.

- Nie bierze was nigdy ochota, by się na profanach przy wigilijnym stole zemścić?

- Bierze. Mamy środki. Mamy swoją Wunderwaffe, cudowną broń. Prócz 99 dużych, łatwo namierzalnych kręgów, żeber, podpory płetw i innych części szkieletu, w tułowiowych czy ogonowych partiach naszych mięśni,w setkach, jeśli nie tysiącach przegród błonowych tkwią ości: cienkie, twarde, sprężyste, śpiczaste, niekiedy rozszerzone w kształcie litery Y. Wystarczy by w świętą wigilię posadzić na fotelu laryngologicznym każdego, kto dłubie w nas nieuważnie, z lekceważeniem, mlaska, albo zbyt zapalczywie krztusi się argumentami w idiotycznej dyskusji politycznej.Wy macie rozkosz jedzenia. Rozkoszą świątecznego karpia jest zemsta.

-Te ataki zawsze są uzasadnione?

- Nasze oficjalne dzieje odnotowują tylko jedną pomyłkę. To znana historia z waszym hetmanem, co to dla ojczyzny ratowania rzucił się przez morze z ością w gardle. Nazywał się Stefan Czarniecki i miał, podobnie jak Waszyngton, sztuczną szczękę, czego nie wzięto pod uwagę ferując wyrok.
-Który z polityków powinien przy wigilii najbardziej uważać?

- Leszek Miller. Polujemy na niego od dawna. Nigdy mu nie zapomnimy jego cynicznej wypowiedzi z 17 listopada 1998 roku: "Zwolennicy lustracji przypominają mi trochę karpie, które głosują za przyspieszeniem świąt Bożego Narodzenia". Nieprawda! Nigdy nie braliśmy udziału w żadnych waszych wyborach.Chyba,że pan Miller miał na myśli Gorlice, gdzie nazwisko Karp nosi aż 547 obywateli, prawie dokładnie 1/5 wszystkich Karpiów w Polsce.

- A w ostatnich burzliwych politycznie latach nie spotkał się pan z przejawem dyskryminacji?

-Pomijam dziecinnie próby kwestionowania należnego szacunku dla polskich i tylko polskich karpi. Ale wydarzyło się w Krakowie coś, co zmusza do głębszych refleksji. Otóż, jak pan wie, jesteśmy symbolem seksu: męska uroda, dolny zachęcajco uchylony otwór gębowy, dwie pary wąsików niczym u Jana Sobieskiego... Najprawdopodobniej to sprawiło, że najgorętsze pocałunki Leonida Breżniewa nazwano właśnie "karpikami". Duże zdjęcie najsłynniejszego z tych karpików, którym wpił się w usta Edwarda Gierka...

- Chyba Ericha Honeckera, tego z NRD.

- Nie, Gierka. Breżniew nikomu nie odmawiał tej rozkoszy. Otóż to zdjęcie wisiało w jednej z krakowskich restauracji z podpisem: Przywódca radziecki informuje swojego polskiego przyjaciela co jadł dzisiaj na obiad. Przed świętami fotografia zniknęła. Podobno klienci traktowali ją - niech pan sobie wyobrazi ! - nie jak promocję karpia, ale propagowanie związków homoseksualnych!

Rozmawiał LESZEK MAZAN

Na historii, tradycji Krakowa Leszek Mazan zna się jak nikt. Mawia: "Poza Krakowem życia nie ma. A jeśli jest, to co to za życie!"

Krakauer. O nauce, którą uprawia mawia: Krakauerologia to nauka o wyższości Krakowa nad resztą świata. Jak popatrzymy na to miasto z perspektywy czasu to dojdziemy do wniosku, że musimy być lepsi, choćby dlatego, że zostaliśmy ochrzczeni 100 lat wcześniej niż cała reszta Lechitów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski