Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Są wielkości spasionego wróbla, ale Pan Bóg nie poskąpił im sprytu i urody

Grzegorz Tabasz
Z szerokiej palety dostępnych pokarmów grubodzioby wybrały te omijane przez konkurentów: najtwardsze nasiona. Odrzucane przez innych pestki wiśni, czereśni i tarniny
Z szerokiej palety dostępnych pokarmów grubodzioby wybrały te omijane przez konkurentów: najtwardsze nasiona. Odrzucane przez innych pestki wiśni, czereśni i tarniny fot. 123rf
Śpiewacy z nich naprawdę kiepscy. Może i dobrze, gdyż w innym wypadku grubodzioby byłyby prawdziwą latającą doskonałością

Ćwierć wieku temu z trzystu kilkudziesięciu gatunków naszych ptaków na zimę zostawał co dziesiąty. Wyliczę najłatwiej rozpoznawalne sikorki, dzięcioły, gawrony i sowy. Na krótką chwilę dołączały do nich zlatujące z dalekiej północy jemiołuszki. Wróbli i zdziczałych gołębi nie liczę. Lwia część odlatywała na ciepłe południe lub na zachód, gdzie zimy były łagodne.

Ocieplenie klimatu otworzyło nowe możliwości. Po cóż ryzykować trudy podróży, głód i liczne niebezpieczeństwa, skoro można zostać na miejscu. Co prawda ryzyko nagłego ataku zimy jest wciąż wysokie, ale wygrana daje ewidentne korzyści. Ci, którzy przetrwają, wczesną wiosną zajmą najlepsze miejsca na gniazda i wcześniej zaczną lęgi. Przy okazji przyoszczędzą na kosztach wyprawy. Do grona nowych ryzykantów należą grubodzioby. Coraz częściej i liczniej spotykane każdej kolejnej zimy. Ptak wielkości dobrze spasionego wróbla z dużą głową. Ślicznie ubarwione, co doskonale widać na tle śniegu. Jeśli oczywiście w końcu zacznie sypać. Koczują po parkach i lasach, lecz jeśli tylko ściśnie mróz, prawie natychmiast przypominają sobie o karmnikach. Od kilku lat oglądam je regularnie tuż za oknem i muszę przyznać, że jest na czym zawiesić oko.

Pióra to mozaika pastelowych cynobrów, błękitu, metalicznej czerni i kilku odcieni brązów godnych pędzla impresjonisty. Śpiewacy z nich kiepscy. Może i dobrze, gdyż w innym wypadku byłyby latającą doskonałością. Stateczne panie noszą nieco wypłowiałe szaty (po co kusić wzrok drapieżców?), zaś panowie przedkładają wyzywająca urodę ponad bezpieczeństwo. Pozwolicie, że skupię się na dziobie. Potężna, stożkowata konstrukcja łupkowej barwy, dzięki czemu ptak jest doskonale rozpoznawalny. Rodzaj żywego, latającego dziadka do orzechów. Z szerokiej palety dostępnych pokarmów, grubodzioby wybrały porcję omijaną przez konkurentów: najtwardsze nasiona. Odrzucane przez innych pestki wiśni, czereśni i tarniny. Na południu nasiona oliwek, do czego jeszcze wrócę.

Wszystkie pełne pożywnych materiałów zapasowych dla kiełkującej rośliny. Zabezpieczone trującymi cyjankami o migdałowej woni i twardymi łupinami. Te pierwsze można zneutralizować. Drugie wymagają przemocy. Dość wspomnieć, iż zgniecenie pestki zwyczajnej wiśni wymaga nacisku czterdziestu kilogramów, zaś oliwki otwierają się pod dwukrotnie większą przemocą. Dziób grubodzioba pokonuje je w mgnieniu oka. Gdyby zajrzeć do wnętrza, zobaczymy rewelacyjnie skuteczne narzędzie, którego zaprojektowanie wymagałoby doświadczonego inżyniera z wyobraźnią. Górna połówka dzioba zawiera krawędź tnącą z parą poprzecznych rowków. Do tego dochodzą dwie listewki na krawędziach. Wszystkie przemyślnie karbowane. Dolna połowa kryje wklęsłe zagłębienia pasujące do średnicy nasion. Teraz starczy połączyć konstrukcję silnymi mięśniami i już można ruszyć na posiłek.

Jeśli wpadną wam w ręce naturalne, niewydrylowane oliwki, proszę spróbować rozbić pestkę młotkiem czy zgnieść szczypcami. Grubodziób rozbija je z głośnym trzaskiem w kilka sekund. Wszystkie poniewierające się po lesie pestki są do jego wyłącznej dyspozycji. Żadnej konkurencji. Najbliżej są sójki, ale te szczęśliwie gustują w orzechach i żołędziach o dużej średnicy. Z kolei drobniejsze nasionka rzepiku czy konopi pasują do dziobów mniejszych ptaków. Na dodatek szczygły rozgniatają drobnicę szybciej i sprawniej niż grubodzioby. I na tym właśnie polega racjonalność przyrody. Zamiast walczyć z innymi o podobny czy taki sam pokarm, lepiej znaleźć sobie odmienne źródełko żywności. Żyj i pozwól żyć innym. Zwierzaki zachowują się dokładnie odwrotnie niż ludzie. My będziemy toczyć krwawe wojny o surowce, umierać z zazdrości i zawiści. Zaś natura jest racjonalna.

Pani zima wreszcie stanęła na wysokości zadania i na północy Małopolski nasypała śniegu. Lada chwila grubodzioby zawitają w karmnikach. Najlepiej byłoby je poczęstować pestkami czereśni, ale któż w środku lata pamięta o zimie? Każdej zimy obiecuję sobie o przygotowaniu zapasów i… zapominam. Tego roku, zupełnie przypadkowo, zostawiłem ze dwa kubki. Zużyłem je przy pierwszym zimowym epizodzie na początku listopada. Specjalnie uchylałem okno, by posłuchać odgłosów trzaskających pestek. Biję się w piersi z żalu, bowiem widowisko było przednie. Teraz został mi jeno słonecznik, przy którym mój latający dziadek do orzechów zwyczajnie się marnuje. Cóż to za osiągniecie rozkruszenie cieniutkich łupinek.

Grubodziób w karmniku zachowuje się zupełnie inaczej niż nerwowe sikorki. Włazi do środka, rozsiada się wygodnie i z namaszczeniem obiaduje. Toleruje nawet kolegę, byle siedział po przeciwnej stronie. Żadnego szczerzenia dzioba, czy skakania do oczu. Zajada się statecznie, do syta. I tak długie minuty. Można stać w oknie z aparatem w dłoni i pstrykać jedno zdjęcie za drugim. Byle nie wykonywać gwałtownych ruchów. Najedzony ptak przelatuje na najbliższą gałąź, gdzie stroszy pióra i zapada w drzemkę. Mam wrażenie, że łatwo się oswaja. Lepiej nie pozbawiać go naturalnej ostrożności. Minionej zimy na moich oczach pewny siebie grubodziób przysiadł tuż przed domowym kocurem. O jedną, jedyną gałązkę za nisko, co kosztowało go życie. Spora strata, bo ofiara była dorodną samicą.

Na koniec wrócę do menu w ptasiej stołówce. Najbardziej uniwersalnym, najtańszym pokarmem jest słonecznik. Trzy, cztery złote za kilogram. Zadowolicie sikorki, wróble, dzwońce i grubodzioby. Nikt nie grymasi, czego nie można powiedzieć o gotowych mieszankach nasion oleistych, które cieszą się wybiórczym zainteresowaniem. Kilka zim temu, przez dwa wyjątkowo mroźne i śnieżne miesiące zażyłem pięćdziesiąt kilogramów słonecznika. Jeśli zamierzacie pomagać naszym braciom mniejszym, to musicie być przygotowani na wydatki. I nie ma mowy o przerwie w dokarmianiu, gdyż przyzwyczajeni do stałych posiłków goście zdechną z głodu, nim znajdą nowy karmnik. Kiedyś pozwalałem sobie na ekstrawagancje i sypałem znacznie droższe siemię konopne. Tak, to samo, z którego wyrasta słynne zioło. Wedle zapewnień sprzedawcy nasiona pozbawione są zdolności kiełkowania. W wakacje na obrzeżach ogrodu wypatrzyłem kilka dorodnych krzaków konopi. Siemię definitywnie skreśliłem z menu. I tradycyjnie, kolejny raz, uroczyście obiecałem przygotowanie pestek czereśni w środku kanikuły.

***

Ptak, gdy leci lub zbiera pokarm, nawołuje ostrymi, krótkimi głosami. Hałaśliwe są zwłaszcza rodziny, które dopiero co opuściły gniazdo i trzymają się razem.

Melodia samca składa się z piszczących i skrzypiących tonów. Dźwięk grubodzioba to cykanie, które jest odgłosem kontaktowym.

Głos wabiący to „sik sznik” lub „ci ci ci cit”. Śpiew natomiast jest cichy i rzadko słyszany. Dochodzi przeważnie z koron drzew.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski