MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Syndrom moskiewski

Redakcja
Z okazji mijającej 5 marca 60. rocznicy śmierci Józefa Wissarionowicza Stalina w programie telewizyjnym pojawiło się kilka pozycji przypominających jednego z największych zbrodniarzy w historii ludzkości.

Włodzimierz Jurasz: PO(D)GLĄD NA ŚWIAT

Szczerze mówiąc, nie zauważyłem niczego nowego, ale i to, co poszczególne stacje przypomniały, daje sporo do myślenia. Bo Stalin to postać, której funkcjonowanie w historii, zwłaszcza pośmiertne, nie jest do końca rozpoznane i zrozumiałe.

Przypomniany przez TVP Kultura spektakl Ronalda Harwooda z roku 1999 "Herbatka u Stalina” opowiada o wizycie, jaką w roku 1931 złożył Stalinowi George Bernard Shaw, wybitny brytyjski dramaturg, człowiek obdarzony wielkim poczuciem humoru, a zarazem socjalista i admirator sowieckiego genseka. Shaw to jeden z setek tysięcy ludzi Zachodu zafascynowanych Stalinem i nieprzyjmujących do wiadomości jego zbrodni, usprawiedliwianych "koniecznością dziejową” i budową "świetlanej przyszłości”.

Jeszcze dalej niż Shaw idą bohaterowie przypomnianego w TVP Historia filmu dokumentalnego "Boskość Stalina w świetle najnowszych badań”, nakręconego przez Krzysztofa Nowaka-Tyszowieckiego w roku 1998 w istniejącym po dziś dzień Muzeum Stalina w gruzińskim mieście Gori. Przy występujących w tym filmie Gruzinach, rodakach Stalina, G. B. Shaw jawi się co najmniej jako mienszewik, by nie rzec – kontrrewolucjonista. – Należy go kochać, studiować, studiować bez końca – mówi o Stalinie jeden z bohaterów filmu. Inny stawia go w gronie najwybitniejszych postaci historycznych – Chrystusa, Mahometa, Konfucjusza, Aleksandra Wielkiego i Napoleona. Kolejny z rozmówców wyjaśnia, że dane o ofiarach stalinowskiego terroru są przesadzone, przecież były ich zaledwie 2 miliony...

Jak można przypuszczać, wielu z rozmówców Nowaka- -Tyszowieckiego ma w rodzinie lub wśród znajomych ofiary wspomnianego terroru, nie wywarło to jednak żadnego wpływu na ich poglądy. To zauroczenie wydaje się więc kompletnie niezrozumiałe, nie tylko dla mnie, ale i dla wielu, bardziej ode mnie kompetentnych badaczy problemu. Ja – na roboczo – odważę się postawić tezę, że mamy tu do czynienia z czymś na kształt syndromu sztokholmskiego – czyli stanu psychicznego pojawiającego się u ofiar porwania bądź zakładników, które w pewnym momencie zaczynają sympatyzować ze swoimi prześladowcami.

A może to po prostu zwyczajny, tkwiący głęboko, strach? Wszyscy znamy koleje losu gen. Wojciecha Jaruzelskiego, który został komunistą mimo prześladowań doznanych ze strony Sowietów. Coś w tym chyba jest – jak wyczytałem we wtorek w nekrologach gen. Floriana Siwickiego, kompana Jaruzelskiego od stanu wojennego, takoż i on miał w życiorysie epizod syberyjski...

Może więc należałoby wprowadzić do psychologii kolejne pojęcie: syndrom moskiewski?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski