Rafał Stanowski: FILMOMAN
Banksy wyszedł z mroku undergroundu, by stać się artystą mainstreamowym. To on wyznacza dziś kierunek zwiedzania w galeriach sztuki, a zarazem ustawia poprzeczkę cen na międzynarodowych aukcjach. Za obrazami, graffiti czy szablonami Brytyjczyka, ukrywającego twarz w kapturze niczym Robin Hood, szaleją dziś kolekcjonerzy, media, gwiazdy Holly- i Bollywood oraz marszandzi. Jedni wydają tysiące, inni je zbierają, a w tle Banksy zaciera ręce. Nic dziwnego, że postanowił wykorzystać również materię filmu, realizując "Wyjście przez sklep z pamiątkami".
O czym jest ten film? Rozczaruje się ten, kto oczekuje, że Banksy objawi swoje oblicze. Nie, to nie w jego stylu. Pozostaje ukryty w kapturze lub odwraca się do widza plecami. A na pierwszy plan wpycha nie siebie, lecz kulturalnie ustępuje miejsca Thierry'emu Guetta, zwanemu również Mr. Brainwash (z ang. - Pan Pranie Mózgu). To taki śmieszny Francuzik, grubasek ze steampunkowymi bokobrodami, który podobno wszystko i wszystkich filmuje - a przy okazji kręci film o street-arcie. Podążamy wraz z Thierry'ym, podpatrując pionierów graffiti. Poznajemy mroczne zaułki sztuki, która działa na granicy prawa i nielegalu, dobrego smaku i obrazoburczości, artyzmu i błazenady. Sztuki, która nie pragnie splendoru, często pozostaje anonimowa, wymyka się z galerii, nie daje zamknąć w muzealnym szablonie. Bez koturnów dotyka wszystkich - przechodniów, koneserów, ignorantów, stróżów prawa.
Zaraz, zaraz, skoro film kręci Guetta, dlaczego podpisał się pod nim Banksy? Czy obraz Mr. Brainwasha rzeczywiście trafił na okładkę płyty Madonny? Czy gargantuiczna wystawa, którą Guetta zorganizował w Los Angeles, odbyła się naprawdę? Wizyta u wujka Google potęguje wątpliwości. Mr. Brainwash znany jest przede wszystkim z filmu Banksy'ego. Obrazy, które maluje, do złudzenia przypominają podróbki stylu street-artowca. Banksy lawiruje między dokumentacją a konfabulacją. I robi to, co najlepiej potrafi - prowokuje. Nie sposób rozeznać, gdzie kończy się prawda, a zaczyna fikcyjna szwoleżeria.
Banksy jest wywrotowcem. Nie kręci więc elegii na swój temat, lecz wkłada pędzel w artystowskie mrowisko. Śmieje się z siebie, kumpli po fachu, którzy powinni dostać doktorat z marketingu i piaru, naiwnych widzów, którzy połykają slogany, napuszonych krytyków, który spijają wino z wernisaży. Przy pomocy kamery filmowej, trzymanej lub nie przez Guettę, maluje jeszcze jeden zaskakujący obraz. Obraz sztuki współczesnej.
Ten film jest nietypową rendez-vous z genialnym street-artowcem. Randką, którą odbywamy na jego prawach. Po projekcji można powiedzieć, że poznaliśmy lepiej Banksy'ego. Nie pokazał wprawdzie twarzy, lecz ujawnił coś bardziej istotnego. Mechanizm, który uczynił go "papieżem street-artu".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?