Drugie jest w zasięgu kilkugodzinnego wypadu za miasto. Mówię o czystych drzewostanach buka zwyczajnego. Najlepiej w wieku kilkudziesięciu lat, kiedy nabiorą dostojnej tuszy. Srebrnoszare pnie ogrzane promieniami słońca rozjaśniają górskie zbocza. Las nabiera radosnego wyglądu, który szybko znika, gdy niebo zakryją chmury. Kolejna atrakcja spoczywa pod stopami. Gruba warstwa suchych i szeleszczących liści.
Brązowa kołderka leży równo rozścielona pod drzewami lub usypana przez wiatr w solidne zaspy. Są miejsca, gdzie sięgają do piersi dorosłego człowieka. Można w nich brodzić, zanurkować po szyję lub wygodnie spocząć, niczym na wodnym materacu. Spokojnie, żadnych obaw o czystość odzienia. Dopiero co spadły z gałęzi. Liście są w idealnej czystości i roztaczają korzenny aromat. Przynajmniej do pierwszych deszczy. Wówczas stracą urok w kilka dni. Zbrzydną. Sczernieją, przesiąkną wonią zgnilizny. Póki co, zapraszam do lasu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?