Ryszard Terlecki: WSZYSTKO JEST POLITYKĄ
Najsłabsi i najczęściej krytykowani ministrowie, jak Arłukowicz (za katastrofę służby zdrowia), Sikorski (za rezygnację z samodzielnej polskiej polityki zagranicznej), Sienkiewicz (za kompromitowanie policji) czy ostatnio Zdrojewski (za finansowanie artystycznych miernot, które otaczają się jeszcze większymi miernotami i udają, że robią kino czy teatr) – wciąż pozostają na swoich stanowiskach. Tymczasem marnowane i rozkradane fundusze europejskie zaraz trzeba będzie oddawać, kolejny milion młodych ludzi bez pracy wypychać na emigrację, likwidować kolejne połączenia kolejowe, zamykać kolejne szkoły, wyprzedawać za bezcen kolejne (już ostatnie!) państwowe firmy i kolejnymi podatkami oraz podwyżkami cen łatać dziurę w budżecie.
Ale w czasach, gdy świat staje się coraz bardziej niebezpieczny, gdy kryzysy polityczne mocniej niż zwykle wstrząsają północną Afryką, Bliskim i Środkowym Wschodem, gdy Stany Zjednoczone redukują zainteresowanie Europą, NATO z sojuszu wojskowego stopniowo przekształca się w klub dyskusyjny, a na wschód od naszych granic narastają polityczne i cywilizacyjne problemy, niepokój musi budzić postawa ministra obrony narodowej, który firmuje powolny upadek polskiej armii. Owszem, mamy trochę świetnych żołnierzy, którzy przeszli twardą szkołę w Iraku i Afganistanie, ale wojska jest tyle, że wystarczy do obrony jednego województwa i to przez czas zbyt krótki, by nasi sojusznicy nadążyli z jakąś realną pomocą.
Przeczytałem ostatnio, że w manewrach rosyjsko-białoruskich u naszych granic ćwiczyło co najmniej tylu żołnierzy, ilu posiada ich Polska. Tymczasem w niedawnych manewrach NATO, urządzonych w Polsce, zaplanowano udział 15 tysięcy żołnierzy, ostatecznie jednak na poligonach ćwiczyła zaledwie jedna trzecia tej – i tak mizernej – liczby. Podobno Amerykanie przysłali stu żołnierzy, a Niemcy pięćdziesięciu. Dużo się mówi ostatnio o przyszłych zakupach czołgów czy helikopterów, ale jak na razie, nie licząc kilku ekspedycyjnych jednostek, wojsko jest pod każdym względem przestarzałe i niedofinansowane.
Angielskie przysłowie mówi o tym, że na pokój trzeba sobie zasłużyć. Słaba armia jest zaproszeniem do agresji. Najwyraźniej rząd liczy na to, że w razie czego obronią nas Czesi czy Estończycy. Nie wiem, czy ministrom tego rządu zdarza się jeszcze spać spokojnie. Wątpię. Ale co nas to obchodzi, skoro wzięli na siebie odpowiedzialność, która ich przerosła.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?