MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Droga

Redakcja
Filmoman też ma zaległości. I też stara się je nadrabiać. Takim zapomnianym gdzieś przeze mnie filmem jest "Droga" Johna Hillcoata na podstawie bestsellera Cormaca McCarthy'ego.

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Tak się złożyło, że najpierw w moje ręce wpadła powieść wielkiego pisarza, a dopiero później przyszedł czas na zrealizowany w 2009 film. Nie chcą robić konkurencji Marcinowi Wilkowi, naszemu książkomanowi, ograniczę się tylko do krótkiego stwierdzenia - "Droga" McCarthy'ego to dzieło, którego nie sposób wykasować z podświadomości. Zaczynając projekcję filmu ostrzyłem sobie zęby, i to dosłownie, bo literacki pierwowzór jest prozą nad wyraz brutalną w opisie rzeczywistości. Rzeczywistości, dodajmy, postapokaliptycznej, post-2012, w której świat uległ degeneracji, zezwierzęceniu i popadł w antyemaptię. A zatem temat niezwykle filmowy, efektowny plastycznie, stalkersko-madmaksowy, by przypomnieć dwa wielkie filmy - Andrieja Tarkowskiego i George'a Millera. A używając terminologii gier komputerowych - bardzo falloutowy.

Zdziwiłem się zatem, że jako entuzjasta postapokaliptycznych motywów, dopuściłem do takiej zaległości. Obraz wygląda zachęcająco - dominują poszarzałe, podniszczone kadry, kręcone jakby zabrudzonym okiem kamery. Podąża ono śladem dwóch bohaterów, ojca i syna (klasyczny motyw), którzy przemierzają przestrzeń - tytułową drogę (kolejny klasyczny motywy). To antyodyseja, której celem nie będzie raczej happy end. Otacza ich bowiem okrutna rzeczywistość, w której ludzie - walcząc o resztki pozostałego po cywilizacji pożywienia - wydzierają je sobie dosłownie z gardeł i żołądków. McCarthy penetruje głęboko ludzką podświadomość, zagłębia się w atawistyczne instynkty, podpatruje pierwotne odruchy. Szokujący obraz, pełen depresji, degeneracji, degradacji. Posępna wizja upadku człowieczeństwa.

Mało znany reżyser John Hillcoat wraz ze scenarzystą Joe Penhallem próbują wytrzymać "cormacowską" atmosferę. Ale brakuje im albo odwagi, albo zielonego światła od producentów przeliczających dolary. Od początku aż do samego końca oglądamy "Drogę" w wersji light. Najbardziej brutalne fragmenty książki zostały złagodzone, literackie ostrze stępiono, pozostawiając - w roli maszkaronów - posępnych ludożerców. Twórcy wpadają, niestety, we własne sidła. Nie potrafią udźwignąć ciężaru kina autor- skiego, podążającego pod prąd, atakującego bez ostrzeżenia świadomość widza (patrz: "Stalker"). Starają się snuć refleksję, jednak zbyt często utykają na mieliźnie. Zamiast scenariuszem, uwodzą przede wszystkim estetyką wspartą efektami komputerowymi.

Powieść McCarthy'ego zasługiwała na mocniejszy film. Taki, jak oscarowy "To nie jest kraj dla starych ludzi" braci Coen, oparty również na prozie amerykańskiego pisarza. Na film oryginalny, bezkompromisowy, a jednocześnie traktujący materię literacką z szacunkiem. A tak "Droga" przemknęła bez wielkich emocji w Ameryce, i to mimo rewelacyjnej obsady (Mortensen, Theron, Pearce, Duvall). Do polskich kin w ogóle nie dotarła (jest na DVD od września). I nawet ja dotarłem do niej z opóźnieniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski