MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Uszy panny Jaruszki

Redakcja
Gdy Polacy kroczyli Grodzką, żeliwnym timbrem Stentora w niebo sylabizując "Na–ród–to–my!”, a poselski debiutant Jan Tomaszewski szlachetnie grzmiał z okolic Wiejskiej w Warszawie, że jako wybraniec Narodu uczyni wszystko, by obnażyć przed Narodem hańbiący brak matury w papierach selekcjonera polskiej reprezentacji futbolowej Franciszka Smudy – w domu z zielonym napisem "U Rajskich” czeski pikolak, kelner i sprzedawca serdelków Jan Dzieciątko trzymał nocą za uszka niespiesznie falującą między jego rozchylonymi udami głowę cudownie usłużnej Jaruszki.

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Ojczyzna była daleko. W "Obsługiwałem angielskiego króla”, księdze, co ją czytałem, gdy Tomaszewski grzmiał, w tej Bohumila Hrabala miękkiej opowieści o pełnym szczęśliwych nieszczęść życiu Janka Dzieciątko – ojczyźnianych naprężeń brak w ogóle. A kiedy my zmiękniemy?

Krzyk "Na–ród–to–my!”, ta marmurowa kolumna. Znak. Fundamentalny problemat matury obywatela Smudy, tak fundamentalny, że bez jego rozstrzygnięcia Ojczyzna chyba przepadnie. Znak. Pociąg się spóźnił. Szkołę we wsi zamykają. Przedszkola płatne. Kolejki w szpitalach. Paprykę grad w sito zmienił. Autostrady Chińczyk nie ukończył. Kurze udko drogie. Za bilet komunikacji miejskiej – jak za woły, panie, jak za woły. Satanista Nergal w telewizji. Biblijne analizy Dody na wokandzie. Bezrobocie w górę. Temperatura w dół. Mieli dać – nie dali. Dali – ale za mało. Prawa gejów i lesbijek. Zapłodnienie in vitro. Krzyż w klasie. Aborcja. I dziury w moście nie zatkali, a przecież Polsce należy się most bez dziury. Jeszcze to i tamto. Palikot również. Wszystko. I nic z tego wszystkiego nie może być po prostu tym, czym jest, gdyż przepoczwarza się w BOLESNY ZNAK WIELKIEJ POLSKIEJ SPRAWY.

Marek Kondrat wspomina, co gadał, jak wiekopomne analizy historiozoficzne snuł, gdy w "Dniu świra” Marka Koterskiego jako Adaś Miauczyński po prostu szczał w pociągu. "Odkąd sięgam pamięcią, te klapy zawsze opadały. Przez dziesiątki lat jedni bezmyślni kretyni pod kierunkiem innych bezmyślnych kretynów umieszczają muszle klozetowe w pociągach za blisko ściany. Dziesiątki lat, Jezu Chryste przenajświętszy. A jeśli Polska to właśnie ta ojszczana klapa?” Oczywiście – nie! Polska to patos, dzielnie i uparcie pichcony na kanwie rytualnie żółtej, bo rytualnie źle zamontowanej deski, która niech będzie figurą wszystkiego. Nie porównuję faktów, porównuję tylko potęgi mszy, celebrowanych na faktach, choćby najszlachetniejszych. Wychodzi, że jest jak zawsze. Zgrzytają zęby, bledną lica, patriotyczny mróz ścina karki, spiżowieją czoła, kręgosłup obraca się w stalową żerdź, w gardle wzbiera "Bogurodzica”. Tak oto byle klapa urasta do potęgi króla Piasta. Rozluźnimy się kiedyś? Choć na tydzień? Może teraz?

W końcu na ladach wszystkich kiosków Polski – pierwsze pudełko kolekcji "Literatura czeska”. Będzie ich 17 – książka plus film, wedle książki zrobiony. Na początek – właśnie "Obsługiwałem angielskiego króla” i na motywach tej fenomenalnej miękkości nakręcone przez Jiřiego Menzla dzieło. Może komuś koturny choć na tydzień oklapną, gdy wysłucha spowiedzi Janka Dzieciątko z życia, w którym Jankowi przytrafiło się wszystko, jak każdemu szaremu człeczynie, tyle że, jak każdy rasowy Czech, Janek nie miał ni krzty talentu do wynoszenia farfocli swej codzienności na ołtarze narodowe. Miał tylko talent do bycia swobodnym, nie skurczonym.

Gdy pachniało wojną – swobodnie zakochał się w Niemce. Gdy wrogie dywizje zajęły Czechy – swobodnie był jej mężem. Gdy zginęła tragicznie – swobodnie przejął jej własność: klasery z piekielnie cennymi znaczkami. Po wojnie – swobodnie spieniężył klasery i kupił wymarzony hotel. A gdy nowa władza odebrała mu wszystko i zamknęła jako wroga ludu – nie ryczał "Precz z komuną!”, podobizn rodzinnych klaserów nie wyszywał na sztandarach utraconej wolności. Nie. Uśmiechnął się miękko do kolejnego fiaska swego życia, bo wciąż był swobodny. Jak zawsze. Jak wtedy, na początku, kiedy świat dygotał przed widmem rychłej rzezi wojennej – a on w domu płatnej miłości "U Rajskich” swobodnie trzymał nocą za uszka niespiesznie falującą głowę cudownie usłużnej Jaruszki. Ojczyzna była kojąco daleko. Cokolwiek się zdarzało – pozostawało sobą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski