Powód do dumy i wielkiego zmartwienia

I wcale nie chodzi o to, że prezes Międzynarodowego Portu Lotniczego Kraków-Balice Jan Pamuła może w każdej chwili stracić stanowisko tylko dlatego, że został powołany za rządów Platformy Obywatelskiej, a teraz nadzór nad Balicami ma Prawo i Sprawiedliwość. Ten problem to pas startowy, który jest znacznie ważniejszy dla pasażerów niż polityczne rozgrywki personalne.

Nikt nie ukrywa, że wcześniej czy później (coraz bardziej realne jest to wcześniej) trzeba wyremontować drogę, na której lądują i z której startują samoloty. I trzeba tego dokonać tak, by nie zakłócić pracy lotniska. Jedynym wyjściem jest wybudowanie nowego pasa startowego, bo remont istniejącego oznacza brak połączeń lotniczych przez co najmniej kilka miesięcy i odbudowywanie siatki rejsów w różne zakątki Europy przez kilka lat. Już raz Balice to przerabiały i byłoby dobrze tej operacji nie powtarzać.

Ale władze lotniska nie przerobiły jeszcze lekcji o niezadowoleniu społecznym. A to może zniweczyć ambitne plany, a przynajmniej znacznie opóźnić ich realizację. Bo protestujący przeciwko nowej drodze startowej mieszkańcy i samorządowcy Zabierzowa mogą przez lata odwoływać się od kolejnych ekspertyz i decyzji. Nawet jeśli te spory przegrają, to przez lata mogą je prowadzić. Nie wiadomo tylko, czy to opóźnienie wytrzyma obecny pas startowy.

Niełatwo będzie przekonać sąsiadów do budowy nowego pasa, przez który starty i lądowania samolotów staną się uciążliwe dla większej liczby okolicznych mieszkańców. Zwłaszcza, że Zabierzów od lat bezskutecznie walczy o likwidację ulgi podatkowej dla lotniska. Gdyby jej nie było, miałby w budżecie kilka milionów złotych więcej. Może wtedy radni nie podjęliby rezolucji sprzeciwiającej się tak potrzebnej przecież inwestycji i nie zablokowali jej na lata.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zabierzów nie chce nowego pasa startowego w Balicach